wszyscy myślą, że to dno. ale na dnie tak nie wieje...


- I wreszcie dowód trzeci: kłótnia w garażu, podczas której Clu uderzył Esperanzę. Nie dawało mi to spokoju. Dlaczego ją uderzył? Dlatego że z nim zerwała? Nie miało to sensu. Dlatego że chciał mnie odnaleźć? Odbiło mu, bo się naćpał? Ta sama odpowiedź. Nie mogłem tego rozgryźć. Tymczasem wyjaśnienie okazało się proste. Esperanzą miała romans z jego żoną. Winił ją za rozbicie małżeństwa. Wasze rozstanie, Enos świadkiem, wstrząsnęło nim do głębi. Dla psychiki tak kruchej jak psychika Clu trudno o bardziej dotkliwy cios niż świadomość, że żona ma romans z inną kobietą.
- Obwiniasz mnie o jego śmierć? - spytała ostrym tonem Bonnie.
- To zależy. Zabiłaś go?
- Pomogłoby, gdybym zaprzeczyła?
- Od czegoś trzeba zacząć.
Uśmiechnęła się niewesoło. Jej uśmiech, podobnie jak ten dom, był piękny, sterylny i niemal pozbawiony duszy.
- Zdziwić cię? - spytała. - Odstawienie przez Clu alkoholu i narkotyków nie pomogło naszemu małżeństwu, ono je zakończyło. Clu bardzo długo był... czy ja wiem... zadaniem do wykonania.
Zwalałam jego wady na karb narkotyków, picia i tym podobnych. A gdy wreszcie wygonił z siebie diabły, okazało się, że to, co zostało - uniosła dłonie i wzruszyła ramionami - to on sam. Pierwszy raz zobaczyłam wyraźnie, kim jest, i wiesz, co odkryłam? Że go nie kocham.
Myron milczał.
- Nie wiń za to Esperanzy. To nie jej wina. Trwałam przy nim wyłącznie ze względu na dzieci, a kiedy pojawiła się ona... - Bonnie uśmiechnęła się, tym razem prawdziwiej. - Zdziwić cię jeszcze raz? Nie jestem lesbijką. Nie jestem nawet biseksualna. Po prostu... Esperanza okazała mi czułość. Owszem, uprawiałyśmy seks, ale seks nie był ważny. Jakkolwiek dziwnie to zabrzmi, jej płeć była nieistotna. Esperanza to piękna osoba, w tym się zakochałam. Rozumiesz?
- Sama wiesz, jak to wygląda.
- Pewnie. Dwie lesby zeszły się z sobą, odstawiając na bok męża. Jak myślisz, dlaczego chcemy to zachować w tajemnicy? Słabym punktem oskarżenia jest brak motywu. Jeśli jednak dowiedzą się, że byłyśmy kochankami...
- Zabiłyście Clu?
- Jakiej odpowiedzi po mnie oczekujesz?
- Chciałbym ją usłyszeć.
- Nie, nie zabiłyśmy Clu. Zostawiłam go. Gdybym planowała go zabić, czy wyrzuciłabym go z domu i złożyła papiery o rozwód? Po co?
- Żeby zapobiec skandalowi, który na pewno uderzyłby w twoje dzieci.
- No wiesz, Myron!
- Jak zatem wyjaśnisz obecność pistoletu w naszym biurze i krwi w samochodzie?
- Nie potrafię.
Bolała go głowa. Nie umiał powiedzieć: od samej wymiany zdań z Bonnie czy od rewelacji, które usłyszał. Pomimo zaćmienia umysłu próbował się skupić.
- Kto jeszcze wie o waszym romansie?
- Tylko adwokatka Esperanzy, Hester Crimstein.
- Nikt poza tym?
- Nikt. Byłyśmy bardzo dyskretne.
- Na pewno?
- Tak. Bo co?
- Ponieważ - odparł - gdybym zamierzał zabić Clu i wrobić kogoś w morderstwo, przede wszystkim wrobiłbym kochankę żony.
- Myślisz, że morderca wiedział o nas? - spytała Bonnie, pojmując, co z tego wynika.
- To by wiele tłumaczyło.
- Nikomu o nas nie mówiłam. Esperanza też nie.
- Nie byłyście jednak zbyt ostrożne - zadał cios (buch!) między oczy.
- Na jakiej podstawie tak sądzisz?
- Clu się o was dowiedział. Po chwili skinęła głową.
- Powiedziałaś mu? - spytał.
- Nie.
- A co mu powiedziałaś, kiedy go wyrzuciłaś? Wzruszyła ramionami.
- Że nie mam nikogo innego. Co poniekąd było prawdą. Nie rozstaliśmy się z powodu Esperanzy.
- Więc jak się dowiedział?
- Nie wiem. Doszłam do wniosku, że wpadł w obsesję. Że mnie śledził.
- I poznał prawdę?
- Tak.
- A wtedy dopadł Esperanzę i ją zaatakował?
- Tak.
- Potem zaś, zanim komuś o tym powiedział, zanim zdążył zemścić się na którejś z was, zginął. Narzędzie zbrodni podrzucono Esperanzy do biura, a krew Clu do samochodu, którym jeździła. Na dodatek dane z rogatki wskazują, że godzinę po tym, jak go zabito, Esperanza wróciła do Nowego Jorku.
- Zgadza się.
- Nie wygląda to dobrze, Bonnie. Myron pokręcił głową.
- To właśnie chciałam ci uświadomić - odparła. - Skoro nawet ty nam nie wierzysz, to jak zareaguje ława przysięgłych?