wszyscy myślą, że to dno. ale na dnie tak nie wieje...

.. Bywały jednak cienie dobre: matek opiekujących się dziećmi, poległych żołnierzy
ostrzegających o zasadzce nieprzyjacielskiej, kapłanów, którzy odkrywali nam ważne tajem-
nice.
Jeszcze za ośmnastej dynastii cień faraona Cheopsa (który pokutuje za ucisk ludu przy
wznoszeniu piramidy dla siebie) ukazywał się w nubijskich kopalniach złota i litując się nad
cierpieniami pracujących więźniów wskazał im nowe źródło wody.
- Opowiadasz ciekawe rzeczy, święty mężu - odparł Ramzes - pozwól więc, że i ja ci coś
powiem. Jednej nocy, w Pi-Bast, pokazano mi „mój cień”... Był zupełnie podobny do mnie i
nawet tak ubrany jak ja. Wnet jednak przekonałem się, że to nie jest żaden cień, ale żywy
człowiek, niejaki Lykon, nikczemny morderca mego syna...
Występki swoje zaczął od tego, że straszył Fenicjankę Kamę. Wyznaczyłem nagrodę za
schwytanie go... Ale nasza policja nie tylko nie pojmała go, lecz nawet pozwoliła mu wykraść
tą samą Kamę i zabić niewinne dziecko.
Dziś słyszę, że schwytano Kamę; ale o tym nędzniku nic nie wiem. Zapewne żyje na swo-
bodzie zdrów, wesoły i zasobny w skradzione skarby; może nawet sposobi się do nowej
zbrodni!...
- Zbyt wiele osób ściga tego nikczemnika, ażeby w końcu nie został pojmany - rzekł Men-
tezufis. - A gdy raz wpadnie w nasze ręce, Egipt zapłaci mu za zgryzoty, jakie uczynił jego
następcy tronu. Wierzaj mi, panie, możesz mu z góry przebaczyć wszystkie występki, kara
bowiem odpowie ich wielkości.
- Wolałbym go sam mieć w rękach - odparł książę. - Zawsze to niebezpieczna rzecz taki
„cień” za życia!.. *
Nie bardzo zbudowany podobnym zakończeniem swego wykładu, święty Mentezufis po-
żegnał księcia. Po nim wszedł do namiotu Tutmozis zawiadamiając, że Grecy już układają
stos dla swojego wodza i że kilkanaście libijskich kobiet zgodziło się płakać w czasie pogrze-
bowego obchodu
- Będziemy przy tym - odparł następca. - Czy wiesz, że zabito mego syna?... Takie małe
dziecko! Gdy nosiłem go, śmiał się i wyciągał do mnie rączki!... Niepojęta rzecz, ile nik-
czemności może pomieścić ludzkie serce! Gdyby ten podły Lykon targnął się na moje życie,
jeszcze rozumiałbym, nawet przebaczył... Ale mordować dziecko...
- A o poświęceniu Sary mówiono ci, panie? - spytał Tutmozis.
- Tak. Zdaje mi się, że była to najwierniejsza z moich kobiet i że niesłusznie postąpiłem z
nią... Ale jak to może być? - zawołał książę bijąc pięścią w stół - ażeby dotychczas nie
schwytano nędznika Lykona?... Przysięgli mi na to Fenicjanie... obiecałem nagrodę naczelni-
kowi policji... W tym musi coś być!...
Tutmozis zbliżył się do księcia i szepnął:
- Był u mnie posłaniec od Hirama, który obawiając się gniewu kapłanów kryje się, zanim
opuści Egipt... Otóż Hiram podobno dowiedział się od naczelnika policji w Pi-Bast, że Lykon
został schwytany... Ale cicho!...- dodał wylękniony Tutmozis.
Książę na chwilę wpadł w gniew, lecz wnet się opanował.
- Schwytany?... - powtórzył. - Dlaczegoż ta tajemnica?...
- Bo naczelnik policji musiał oddać go świętemu Mefresowi na jego rozkaz w imieniu
najwyższej rady...
- Aha... aha!... - powtarzał następca. - Zatem czcigodnemu Mefresowi i najwyższej radzie
potrzebny jest człowiek tak bardzo podobny do mnie?... Aha!... Memu dziecku i Sarze mają
272
sprawić piękny pogrzeb... balsamują ich zwłoki... Ale mordercę ukrywają w bezpiecznym
miejscu... Aha!...
I święty Mentezufis jest wielkim mędrcem. Opowiedział mi dziś wszystkie tajemnice za-
grobowego życia, wytłumaczył mi cały pogrzebowy rytuał, jakbym ja sam był kapłanem co
najmniej trzeciego stopnia... Ale o schwytaniu Lykona i o ukryciu tego zabójcy przez Mefresa
ani wspomniał!... Widocznie święci ojcowie troskliwsi są o drobne sekreta następcy tronu
aniżeli o wielkie tajemnice przyszłego życia... Aha!
- Zdaje się, panie, że dziwić cię to nie powinno - wtrącił Tutmozis. - Wiesz, że kapłani już
podejrzewają cię o niechęć i mają się na ostrożności... Tym więcej...
- Co tym więcej?...
- Że jego świątobliwość jest bardzo chory. Bardzo...
- Aha!... ojciec mój chory, a ja tymczasem na czele wojska muszę pilnować pustyni, ażeby
z niej piaski nie uciekły... Dobrze, żeś mi to przypomniał!... Tak, jego świątobliwość musi
być ciężko chory, gdyż kapłani są bardzo czuli dla mnie... Wszystko mi pokazują i o wszyst-
kim mówią wyjąwszy tego, że Mefres ukrył Lykona.
- Tutmozis - rzekł nagle książę - czy i dziś sądzisz, że mogę rachować na wojsko?...
- Na śmierć pójdziemy, tylko rozkaż...
- I za szlachtę ręczysz?...
- Jak za wojsko.
- Dobrze - odparł następca. - Możemy teraz oddać ostatnią usługę Patroklesowi.

* Rzecz szczególna, że teoria „cieniów”, na której prawdopodobnie opierała się nadzwy-
czajna troskliwość Egiptu o zmarłych, że teoria ta odżyła w naszych czasach w Europie. Wy-
kłada ją obszernie Adolf d'Assier w książce Essai sur l'humanité posthume et le spiritisme,
par un positiviste.
273
ROZDZIAŁ DWUDZIESTY TRZECI
W ciągu kilku miesięcy podczas których książę Ramzes pełnił obowiązki namiestnika
Dolnego Egiptu, jego świątobliwy ojciec coraz bardziej zapadał na zdrowiu. I zbliżała się
chwila, w której pan wieczności, budzący radość w sercach, władca Egiptu i wszystkich kra-

v