wszyscy myślą, że to dno. ale na dnie tak nie wieje...

Ucieczką przed tymi dolegliwościami są wspomniane sposoby zrzeszania się podobnych. Okazało się jednak, że nie jest to sposób jedyny ani najlepszy, nie mówiąc o tym, że nie mógłby być stosowany przez zwierzęta. Jest rzeczą niezwykle interesującą, że zaistniał w przyrodzie mechanizm łagodzący przykre strony faktu zróżnicowania, nie eliminujący jego wspomnianych wyżej korzystnych właściwości. To cecha tak trudna do uchwycenia, że odkryto ją dopiero pod koniec lat siedemdziesiątych, i to całkowicie przypadkowo, dzięki obserwacji dokonanej na spacerze.
Wielu miłośników psów – a takich nie brakuje – zauważyło, że psy różnych ras, często do siebie bardzo niepodobnych, potrafią tworzyć pary ogromnie czułych przyjaciół i wciąż ze sobą przebywać, zapominając nawet o jedzeniu. Pies potrafi chodzić czasem w zaloty do bardzo odległej suki, pomijając wiele znanych mu z sąsiedztwa suk, potrafi też żywić nieprzejednaną wrogość do psa z najbliższego podwórka, który mu nigdy w niczym nie zawinił.
Żona profesora Franka Beacha z Kalifornii miała pięć psów jednej rasy, a ponieważ była bystrym obserwatorem, zauważyła w zachowaniach swoich pupilów coś, co przebadane później krytycznie przez etologów dało odkrycie, które Vitus Dröscher nazywa – epokowym!
Co zaobserwowała pani Beach? Zauważyła ona, że psy w warunkach zupełnej swobody i możliwości wyboru bynajmniej nie kopulują ze sobą na „chybił trafił”, lecz stosują skomplikowane zasady doboru partnera – czyli ojca swoich dzieci. Okazało się, że psy są potężnie zindywidualizowane. Że suki bynajmniej nie dopuszczają do kopulacji pierwszego lepszego psa, jaki by tego zapragnął (bo tam „panie wybierają”), co więcej, nie dopuszczają nawet tego psa, który był przez długi czas najmilszym towarzyszem zabaw, przyjacielem. Kto inny do zabawy (do „flirtu”), kto inny na ojca dzieci! Oczywiście, w pewnych przypadkach na owego „ojca dzieci” zostawał wybrany przyjaciel, towarzysz zabaw. Ale zdumienie budził fakt, że przez pewne suki dopuszczany był do kopulacji także pies outsider, „chłopiec do bicia” dla wszystkich, jak obrazowo pisze Dröscher. Dlaczego psy tak postępują? Dlaczego podobnie postępują ludzie? Ileż to razy zdumienie środowiska budzi fakt, że ktoś znany czy znaczny „z taką się zadaje”? (Boy: Takiej dostał dziwnej manii, że chciał tylko od Stefanii). Co w tym jest? Na czym to polega? Nauka nie dała dotąd odpowiedzi na to pytanie. Można powiedzieć, że w ogóle nie postawiła tego pytania. A jest to zagadnienie kluczowe dla przyszłości. Dla przyszłości człowieka. Poświęcimy temu dalsze rozważania.
Seks jest dążnością instynktową mającą wyłączny cel – przedłużenie trwania gatunku. U zwierząt manifestuje się on doraźnie, rzadko, tylko w okresie rui, która u nielicznych gatunków przypada nawet raz na kilka lat. Tylko człowiek żyje w „permanentnej rui”, i to przez wiele lat. Ten fakt sprawiał, że sądzono, jakoby seks był najgłębszą więzią między samcem i samicą, między mężczyzną i kobietą. Tymczasem stosunki seksualne zarówno wśród zwierząt, jak i wśród ludzi dokonują się często w drodze gwałtu! Można nawet powiedzieć, że akt ten w ogóle ma w sobie nieodłącznie pewien element gwałtu, a zatem nie jest on ani najlepszym, ani najtrwalszym fundamentem przyjaźni. Taki fundament tworzy niezależny od seksu popęd wiążący, instynkt więzi, który jeśli występuje u ludzi w połączeniu z pociągiem seksualnym, przekreśla całkowicie podstawy filozofii pesymistycznej. Ludziom, którym to się zdarzyło, można na pewno zazdrościć. Wszelkie przeciwności losu będą dla nich o wiele mniejszym problemem niż dla par, które łączy tylko sakrament, obowiązek wobec dzieci czy wspólny majątek dorobkowy. I tak doszliśmy do kwestii, która zaprząta uwagę powieściopisarzy i młodych ludzi rzucających przejmujące i dramatyczne pytania: Pan wierzy w miłość? Co to jest miłość? Odpowiadam, Młodzi Przyjaciele. Miłość to takie dążenie do osobnika odmiennej płci: pociąga Cię ten człowiek dwojako: chcesz być koło niego blisko, czujesz się w jego towarzystwie dobrze, bezpiecznie, to, co on robi i mówi, nie denerwuje Cię, nie nudzisz się przy nim, czas ucieka szybko, lubisz na niego patrzeć, zadowala cię estetycznie. Czujesz się przy nim (przy niej) nieskrępowany, nie odczuwasz zahamowań przy zwierzaniu się i, mimo krótkiej znajomości, wydaje Ci się, że znacie się bardzo długo. Jesteś pełen pomysłów, nie niepokoją Cię trudności. Masz ochotę z tym kimś przedsiębrać wyprawy, realizować pomysły, robić wspólne interesy.
Tak można by scharakteryzować przejawianie się instynktu więzi.
Już w tym pobieżnym wyliczeniu widać, jak wielopłaszczyznowe jest działanie tego instynktu. I dlatego tak ważne. No, a seks? – zapytasz. Czyżby miało to być bez seksu, jakaś miłość platoniczna? Nic podobnego! Seks staje się w tym przypadku drugą stroną tego (złotego!) medalu. Więc stale myślisz o tym, by jak najprędzej znaleźć się z tą, z którą jest Ci tak dobrze, w łóżku. Chciałbyś ją mieć na zawsze, a nie tylko „dla zaspokojenia potrzeby”. W marzeniach chciałbyś się z nią kochać, a nie „odbyć stosunek”, jak o tym się mówi w sądzie, na rozprawach rozwodowych. Różne języki świata mają na tę okoliczność różne zwroty. Od pięknych do bardzo pięknych i najpiękniejszych. Polski język ma takie najpiękniejsze sformułowanie. Kiedy w marzeniach wyobrażasz sobie chwile rozkoszy ze swoją wybranką, oczekujesz, żeby Ci się oddała, ze wszystkim, całą swoją istotą. To jest ten piękny zwrot polskiej mowy. Zwróć uwagę na to, że nie ma podobnie pięknego zwrotu na to, by równie przejmująco określić męskie zaangażowanie erotyczne. Szkoda.
Literatura czerpiąca z tematyki miłosnej jak roślina z substancji zawartych w glebie sprezentowała nam wiele wspaniałych opisów miłości, choć literaturoznawcy nie wyliczają ich wcale dużo. Poza tym wiele z nich, mimo niezwykłej siły sugestywnej, zawiera mnóstwo fałszów, jeśli spojrzeć na nie ze stanowiska wyżej udzielonej odpowiedzi na pytanie, co to jest miłość. Siła oddziaływania dzieła sztuki to walor bardzo ważny, chciałoby się jednak powiedzieć: amicus Plato, ale prawda sztuki jest chyba wartością wyższą niż sugestywność, gdyż ta może służyć złej sprawie. I często służy.

v