wszyscy myślą, że to dno. ale na dnie tak nie wieje...
Wejście do szybu zamykała klapa, ale Thuan, chcąc by jego następna akcja się udała, musiał ją usunąć. Modlił się, by Amerykanie akurat teraz nie użyli gazów. Jeżeli tego nie zrobią i będzie miał szczęście, pójdą za nim, oświetlając sobie drogę latarkami. Thuan ukrył się w drugim szybie, usunąwszy jego klapę. Skulił się, by stać się niewidzialny dla Amerykanów, przeciskających się tunelem komunikacyjnym w jego stronę. I rzeczywiście, świecili latarkami. Równie dobrze mogliby ogłaszać swoje zamiary przez megafon.Żołnierze tunelowi nie rzucali granatów, ale strzelali salwami z pistoletów, chcąc w ten sposób oczyścić drogę przed sobą. Skulony w szybie na końcu tunelu Thuan spoglądał w górę i czuł spadające na jego twarz ostre okruchy gliny wykruszone pociskami uderzającymi w ścianki zakończenia tunelu nad otwartym szybem. Huk wystrzałów był ogłuszający. Żołnierze wolno posuwali się naprzód. Gdy tylko w świetle swoich latarek dostrzegą otwarty właz do szybu, wturlają do niego granaty i Thuan zostanie rozerwany na strzępy. Teraz najważniejsze stało się wyczucie czasu. Doczekał chwili przerwy pomiędzy salwami pistoletowymi i wysunął z szybu głowę i ramiona. Dostrzegł przynajmniej dwie latarki. Ich promienie oślepiły go. Gdy rozległ się okrzyk w obcym języku, wystrzelił cały pierwszy magazynek ze swojego AK-47, po omacku załadował drugi i nacisnął spust. Tunel eksplodował hukiem, pomarańczowymi błyskami i krzykami rannych. Zanurkował z powrotem w głąb szybu, podniósł z dna klapę włazu i umieścił ją nad głową. Opuścił się na dno szybu i wślizgnął w głąb drugiego tunelu komunikacyjnego wystarczająco głęboko, by zapewnić sobie bezpieczeństwo w wypadku, gdyby Amerykanie zdołali usunąć klapę włazu i wrzucić do środka granaty. Leżał spocony, nie mogąc złapać tchu.
Ze swojej kryjówki położonej u wylotu drugiego szybu wejściowego i znajdującej się w odległości około 36 metrów od stanowisk Amerykanów, obserwator Thuana patrzył, jak ci wydobywali poległych lub rannych żołnierzy. Po ofiary przyleciały trzy śmigłowce. Thuan starannie zanotował informacje przyniesione mu przez łącznika. Zastępca był przekonany, że teraz Amerykanie wysadzą tunel. Thuan nie miał wcale takiej pewności. Była czwarta po południu i Amerykanie mogą teraz podjąć decyzję o wycofaniu się, noclegu w bazie Dong Zu obok miasta Cu Chi i porannym powrocie śmigłowcami. Wciąż nie odkryli drugiego, zamaskowanego wejścia, utracili element zaskoczenia, stracili ludzi. Mogą mieć nadzieję, że system tuneli jest wystarczająco duży, by warto go było zbadać w poszukiwaniu dokumentów albo sprzętu wojskowego.