wszyscy myślą, że to dno. ale na dnie tak nie wieje...

Policjant i sędzia najpierw wymyli sobie ręce i nogi, a potem zażądali spotkania z intendentem majątku. Jakiś masztalerz poszedł go szukać w stajni.
Ledwie owa ważna osobistość dojrzała Pazera, wzięła nogi za pas. Kem się nie ruszył. Skoczył natomiast jego pawian i błyskawicznie rzucił uciekiniera w kurz drogi. Jego kły zanurzyły się w ramię intendenta, który natychmiast przestał się wyrywać. Kem uznał, że to odpowiednia pozycja do poważnego przesłuchania.
-Miło znów cię widzieć -rzekł Pazer. -Przeraziła cię nasza obecność.
-Zabierzcie tę małpę!
-Kto cię tu zatrudnił?
-Przedsiębiorca przewozowy Denes.
-Z polecenia Kadasza?
Intendent zawahał się. Szczęki małpy zacisnęły się mocniej.
-Tak, tak!
-Więc nie miał pretensji, że go okradłeś. A może jest proste wyjaśnienie: Denes, Kadasz i ty jesteście wspólnikami. Skoro próbowałeś uciekać, to widać ukrywasz na tej farmie dowody winy. Przygotowałem nakaz natychmiastowego przeszukania. Zechcesz nam pomóc?
-Mylicie się. Kem najchętniej wykorzystałby swoją małpę, ale Pazer wybrał łagodniejsze i bardziej metodyczne rozwiązanie. Intendenta podniesiono, skrępowano i umieszczono pod strażą kilkunastu wieśniaków, którzy nienawidzili jego tyranii. Oni to powiedzieli sędziemu, że podejrzany zakazywał wchodzić do jednego ze składów; zamykał go na kilka drewnianych rygli. Kem zniszczył je za pomocą sztyletu.
Wewnątrz stało mnóstwo kufrów, których pokrywy, to płaskie, to wypukłe, to znów trójkątne, przyczepione były sznurkami nawiniętymi wokół dwóch guzów: jednego na boku kufra, drugiego na wierzchu pokrywy. Były tu też bardzo cenne rozmaitych rozmiarów meble. Kem rozciął sznurki. W wielu kufrach z drzewa sykomorowego znajdowały się doskonałej jakości kupony pierwszorzędnego lnu, suknie i prześcieradła.
-Skarb damy Nenofar?
-Zapytamy ją, czy miała pozwolenie, żeby to wynieść z tkalni.
Obaj mężczyźni zabrali się do kufrów z miękkiego drewna, fornirowanych hebanem i ozdobionych wstawkami z mozaik. Zawierały setki amuletów z lapis-lazuli.
-To prawdziwy skarb! -zawołał Kem.
-Mają tak piękną fakturę, że łatwo będzie ustalić ich pochodzenie.
-Zajmę się tym.
-Denes i jego wspólnicy sprzedają je po zawrotnych cenach w Libii, Syrii, Libanie i w innych krajach, zainteresowanych egipską magią. Może oferują je i Beduinom, żeby stali się niezwyciężeni.
-Naruszenie bezpieczeństwa państwa?
-Denes zaprzeczy i oskarży swojego intendenta.
-Nawet jako dziekan przedsionka wątpisz w sprawiedliwość.
-Nie bądź takim pesymistą, Kemie. Czyż nie jesteśmy tu w oficjalnej misji?
Zdumiał ich osobliwy przedmiot ukryty pod trzema kuframi o płaskich pokrywach.
Pozłacany kuferek z masywnego akacjowego drzewa, wysoki na trzydzieści centymetrów, szeroki na dwadzieścia i głęboki na piętnaście. Na hebanowej pokrywie miał dwa cudownie rzeźbione guzy z kości słoniowej.
-To arcydzieło godne faraona -szepnął Kem.
-Wygląda jak... jak przedmiot wyposażenia grobowego.
-W takim razie nie mamy prawa go dotykać.
-Muszę spisać jego zawartość.
-Czy nie popełnisz świętokradztwa?
-Nie ma żadnej inskrypcji.
Kem czekał, aż sędzia sam zdejmie sznurki, które łączyły oba guzy z kości słoniowej z tymi umieszczonymi na boku. Pazer powoli uniósł wieko.
Olśnił ich błysk złota.
Olbrzymi skarabeusz z masywnego złota z miniaturowym dłutem z niebiańskiego żelaza i okiem z lapis-lazuli!
-Oko wskrzeszonego, dłuto, aby otworzyć mu usta na tamtym świecie, i skarabeusz umieszczony na miejscu serca, aby metamorfoza była wieczna.
Hieroglify na brzuchu skarabeusza zostały tak głęboko wybite, że nie sposób ich było odcyfrować.
-To król -powiedział wstrząśnięty Kem. -Obrabowano grób jakiegoś króla.
W czasach Ramzesa Wielkiego taka zbrodnia wydawała się niemożliwa. Kilka wieków wcześniej Beduini zajęli Deltę i zrabowali nekropolie. Od czasów wyzwolenia faraonowie chowani byli w Dolinie Królów, pilnowanej nocą i dniem.
-Tylko cudzoziemiec mógł wpaść na tak monstrualny pomysł -powiedział Nubijczyk drżącym głosem.
Zmieszany Pazer zamknął kufer.
-Zanieśmy ten skarb Kaniemu. W Karnaku będzie bezpieczny.
ROZDZIAŁ 18 
Wielki kapłan Karnaku kazał rzemieślnikom świątyni przebadać szkatułkę i jej zawartość. Otrzymawszy wynik ekspertyzy, natychmiast wezwał Pazera. Spacerowali pod portykiem, chroniąc się przed słońcem.
-Nie sposób zidentyfikować właściciela tego cacka.
-Król?
-Imponujący wymiar skarabeusza nie jest wystarczającą poszlaką.
-Nowy szef policji, Kem, uważa, że zbezczeszczono grób.
-Mało prawdopodobne. Takie zdarzenie zostałoby zasygnalizowane, nikt nie mógłby zatuszować takiego skandalu. Jakże podobna zbrodnia, najcięższa ze wszystkich, mogłaby przejść niepostrzeżenie? Od pięciu wieków nikt jej nie popełnił! Ramzes by ją napiętnował, a nazwisko winnych zostałoby pohańbione na oczach całego ludu.
Kani miał rację. Przerażenie Nubijczyka nie było uzasadnione.
-Być może -mówił dalej Kani -to dzieło skradziono w warsztatach. Albo Denes zamierzał je sprzedać, albo przeznaczał do własnego grobu.