wszyscy myślą, że to dno. ale na dnie tak nie wieje...


Kaj podążył krok za nim, Gawain podniósł się z miejsca, lecz Artur przykazał im, by usiedli.
– Niech idzie – powiedział. – Zajmiemy się nim we właściwym czasie. Lancelocie, jako rycerzowi mej pani, być może tobie przypadnie w udziale rozprawić się z tym gburem i uzurpatorem.
– Z przyjemnością, mój królu – odparł Lancelot, rozglądając się trochę nieprzytomnie, jakby rozbudzony ze snu, i Morgiana przypuszczała, że nie miał najmniejszego pojęcia, na co się właśnie zgodził.
Heroldzi przy drzwiach wciąż obwieszczali, że może się zbliżyć każdy, kto szuka królewskiej sprawiedliwości. Potem był zabawny moment, kiedy przyszedł rolnik i opowiadał, jak on i jego sąsiad kłócą się o mały młyn na granicy ich posiadłości.
– I nie możemy się zgodzić, panie – powiedział, skręcając w dłoniach swój stary, wełniany kapelusz. – No to on i ja żeśmy wymyślili, że to król dał pokój na tej ziemi, żeby ten młyn mógł tu stać, to ja powiedziałem, że tu przyjdę, panie, i spytam, i posłuchamy tego, co nam każesz.
Sprawę rozsądzono wśród wesołego śmiechu, choć Morgiana zauważyła, że Artur jako jedyny wcale się nie śmiał, ale słuchał wieśniaka z całą powagą, wydał sąd i dopiero kiedy człowiek podziękował mu i oddalił się z wieloma pokłonami i kolejnymi podziękowaniami, Artur pozwolił sobie na uśmiech.
– Kaj, dopilnuj, by dano temu człowiekowi coś do jedzenia w kuchni, zanim ruszy do domu, przyszedł tu z daleka. Kto następny szuka sprawiedliwości? Oby było to coś bardziej odpowiedniego na moje sądy, czy już niedługo zaczną prosić o radę, jak hodować konie, i o podobne sprawy?
– To dowód, jak dobrze myślą o swym królu – powiedział Taliesin – lecz powinieneś ogłosić, że mogą udawać się także po osąd do swoich panów, by wiadomo było, że oni także odpowiedzialni są za sprawiedliwość w twoim imieniu. – Podniósł głowę, by zobaczyć, kto teraz przyszedł. – O, ta sprawa może być chyba godna królewskiej uwagi, bo nie wątpię, iż ta niewiasta ma prawdziwe kłopoty.
Artur skinął, by kobieta się zbliżyła: była młoda, pewna siebie, wyniosła, miała dworskie maniery. Nie miała ze sobą służby poza maleńkim, brzydkim karłem, nie wyższym niż trzy stopy, lecz o szerokich ramionach i silnych mięśniach, który niósł krótki, mocny toporek.
Skłoniła się przed królem i opowiedziała swoją historię. Służyła pani, która, tak jak wiele innych po tylu latach wojen, została sama na świecie; jej włości były na północy, niedaleko od starego rzymskiego muru, rozciągały się bardzo daleko i stały na nich zrujnowane teraz forty i wiele podupadłych zamków. Jednak pięciu braci tej pani, rebeliantów, umocniło się w pięciu zamkach i doprowadzali całą krainę do ruiny. A teraz jeszcze jeden z nich, który miał czelność nazywać siebie Czerwonym Rycerzem z Czerwonych Ziem, oblegał zamek jej pani. Reszta zaś braci była jeszcze gorsza.
– Czerwony Rycerz, co? – powiedział Gawain. – Znam tego jegomościa. Walczyłem z nim, kiedy wracałem ze swej ostatniej wizyty w kraju Lota i ledwie uszedłem z życiem. Arturze, może warto wysłać armię, by doprowadziła ich do porządku. W tamtej części świata nie ma prawa!
Artur zmarszczył brwi i skinął głową, lecz młody Gareth podniósł się ze swego miejsca.
– Mój królu, to jest na granicach kraju mego ojca. Obiecałeś mi wyprawę, dotrzymaj obietnicy, mój królu, i wyślij mnie na pomoc tej damie w obronie jej krainy przed złymi braćmi!
Młoda kobieta spojrzała na Garetha, na jego błyszczącą twarz bez zarostu, na białą, jedwabną szatę, którą założył na ceremonię pasowania, i wybuchnęła śmiechem.
– Ty? Przecież ty jeszcze jesteś dzieckiem! Nie wiedziałam, że Najwyższemu Królowi usługują przy stole przerośnięte dzieci.
Gareth spłonił się rzeczywiście jak dziecko. Faktycznie, wręczał Arturowi puchar, była to usługa, którą wszyscy dobrze urodzeni chłopcy wychowani na dworze wykonywali podczas wielkich uczt.
Gareth po prostu zapomniał, że nie był to już jego obowiązek, a Artur, który lubił chłopca, nie zwrócił mu uwagi.
Kobieta wyprostowała się.