wszyscy myślą, że to dno. ale na dnie tak nie wieje...


- Właśnie, panie Aymore, rozpracowaliśmy zagadkę.
Parsknąłem.
- To tylko hipoteza.
- Pańskie mieszkanie sprawdzimy jako pierwsze.
 
 
 
- Najpierw klamka - przystawił do rączki skaner. - Aha! Tak jak myślałem!
Wskazał ledwie widzialne linie.
- Używa pan rękawiczek? - spytał.
- Nie potrzebuję. Zim u nas nie ma...
- A więc zgadza się. Jeszcze tylko zdjęcie do dokumentacji... - aparat zapiszczał - i wchodzimy do środka.
Przez chwilę usiłowałem sobie przypomnieć, czy nie mam bałaganu. Ariston wtargnął do środka j czołg, nie było czasu na rozmyślania. Spróbowałem spojrzeć na wnętrze oczami obcego. Wyglądało przyzwoicie.
- Komputer w salonie? - domyślił się. - Zobaczymy ..
Nałożył cyfrowe gogle i włączył infrareflektor. Obszedłem komputer od drugiej strony i przyjrzałem się obudowie.
Ani śladu.
- No... mam cię, skarbie - wysyczał Borgia. Założył popielatą nanorękawicę i przytknął palec za zagięciem wlotu powietrza. Po chwili oderwał go od szarej powierzchni.
- Nic nie widzę - sapnąłem skonsternowany.
- Bez tych szkieł to trudne - roześmiał się. - Pomogę panu.
Przytknął drugi palec do opuszki i podważył niewidzialny kształt. Wtedy zobaczyłem cieniutki kwadratowy listek. Prezes otworzył próżniową torebkę i delikatnie włożył arkusik do środka. Zapiszczał odsysacz powietrza. Na spoinie zamrugała zielona lampka.
- Widzę, że istotnie jest pan dobrze przygotowany - rzekłem z uznaniem.
Zsunął z oczu gogle i uśmiechnął się.
- Nie mówiłem?
 
 
 
Zastanawiające, dlaczego pokój widzeń z ożywieńcami przypomina salę rozmów w więzieniach: grube szyby uniemożliwiające dotyk, wzmagające poczucie izolacji i niemocy Tym razem Anna wyglądała lepiej. W oczach pojawił się spokój, w ruchach więcej pewności.
- Torkil - wyszeptała.
Ubrali ją w kwiecistą zwiewną suknię. Wyglądała jak motyl: kruchy, delikatny nowo narodzony.
- Aniu, jak się czujesz? Przytknęła palce do szyby.
- Dziwne pytanie. Nie umiem odpowiedzieć.
- Niech pan raczej nie pyta - odezwała się pielęgniarka z tyłu. Zdaje się, że inna niż poprzednia, ale także gruba. - Zamiast tego lepsze są krótkie zdania twierdzące. Bez zaprzeczeń.
Kiwnąłem głową
- Cieszę się, że tu jestem. Z tobą.
Roześmiała się. Jakoś tak szeroko i sztucznie.
- O uczuciach też nie. Niech pan sobie przypomni elementarz - upomniała mnie biała dama. Skrzywiłem się.
Miałem wrażenie, że Anna patrzy na mnie z kim samym zainteresowaniem jak na resztę świata. Chciałem, żeby patrzyła z większą miłością, a ty czasem to ona potrzebowała miłości.
- Jesteśmy tu razem - odezwałem się. Skinęła głową z dziecięcym uśmiechem.
- Ty i ja jesteśmy w szkole.
Potrząsnęła głową.
- Ty i ja - potwierdziła.
 
 
 
Po kilku dniach otrzymałem radosny telefon prezesa Creators Club.
- Policja odkryła chipy u wszystkich poszkodowanych! Były też stare, ale ciągle czytelne odciski rękawic! Śledztwo nabiera rozmachu!
- To wspaniale, panie Borgia.
Trochę mu zazdrościłem. Kiedy on bawił się w detektywa, ja śledziłem rozwój osobowości i choć było to zjawisko interesujące, żałowałem, że nie mogę się rozdwoić.
- Podejrzewa pan kogoś? Ściszył głos.
- Myślę, że nie powiem niczego odkrywczego, ale dane klientów Blue Whales Interactive znamy tylko my i niektórzy technicy BWI, zatem...
- Pula obejmuje pracowników i członków klubu?
Zrobił zatroskaną minę.
- Niestety. Chociaż niekoniecznie, bo pierwsza kradzież miała miejsce przed powstaniem CC, a ofiarą byłem ja.
- Pan?!
- Cóż robić. I tak jestem wdzięczny losowi. Może dzięki nowemu cyfrowemu przyjacielowi oraz klubowi, który stworzyłem, nie stoczyłem się na dno?
- Mimo wszystko dane, jakie sprawca posiada, godziny transferów...
- Podpowiadają, że jest blisko nas? Zgadzam się. Lecz jeśli tak, to musiał wstąpić do CC na początku jego istnienia.
W głowie rozbłysła mi nagła myśl:
- Musiał albo musiała.
 
 
 
- Zbadałem chip, który mi podesłałeś. - Harry zamówił jak zwykle pierogi.