wszyscy myślą, że to dno. ale na dnie tak nie wieje...


Andre usiadł obok niej i położył płaską brązową kopertę na białym lnianym obrusie.
– Albo się pani uwolni – oznajmił – albo straci wolność. Wybór należy do pani.
Kayla z trudem przełknęła ślinę, mając nadzieję, że w jej głosie nie będzie słychać przerażenia.
– Jaki wybór?
– Dość prosty. Jest pani przestępczynią.
– Co?
– A to, czy poniesie pani konsekwencje – ciągnął Bertone – zależy tylko od niej.
– Nic nie zrobiłam – powiedziała Kayla.
Bertone się uśmiechnął. Nie po to, by dodać jej otuchy.
– Zataiła pani pochodzenie pięciu milionów dolarów brudnych pieniędzy.
Kayla nie była w stanie wydusić z siebie słowa, więc pokręciła tylko głową.
– Proszę mi wierzyć – oznajmił Bertone, śmiejąc się z ironii sytuacji. – Pieniądze były brudne.
A pani je wyprała. Według pani rządu należy się za to do dziesięciu lat w więzieniu federalnym.
– Ja tylko świadczyłam panu i pańskiej żonie rutynowe usługi bankowe – zdołała wykrztusić
Kayla.
Bertone pogładził dłonią brązową kopertę.
– Otworzyła pani kilka kont w American Southwest na działalność mojej żony na rzecz sztuki,
prawda?
Kaylę przeszedł dreszcz.
– Za to właśnie mi płacą – za otwieranie rachunków.
– I przyjmowała pani liczne wpłaty z naszych banków z Aruby i Barbados, żeby zapełnić te
konta – ciągnął Bertone.
– Tylko wtedy, kiedy Elena miała bardzo wysokie rachunki. – Kayla spojrzała na
pracodawczynię.
Elena popijała kawę i przeglądała rubrykę towarzyską w gazecie.
– Nie zapominaj o rosyjskich obrazach, które kupiłam kilka miesięcy temu na urodziny Andre –
wtrąciła, nie podnosząc głowy. – Chodziło o kilka milionów dolarów. Konkretnie mówiąc, pięć.
– Zapłaciła pani tyle, ile chciała galeria – powiedziała Kayla. – Moim zdaniem o wiele za dużo,
ale ja nie zajmuję się wycenianiem dzieł sztuki.
– Czy źródło pochodzenia pieniędzy wykorzystanych do zapłaty jest dobrze udokumentowane?
– spytał Bertone, patrząc na nią wzrokiem drapieżnika, który właśnie rzuca się na ofiarę.
Kaylę na zmianę ogarniało odrętwienie i wzburzenie. Dokonała przelewu, bo Elena zapewniła
ją, że dostarczy dokumentację do transakcji, gdy tylko obrazy przejdą odprawę celną.
Teraz zrozumiała, dlaczego Elena była „zbyt zajęta”, żeby zebrać dokumenty.
– Widzę, że zaczyna pani rozumieć – powiedział Bertone. – Otworzyła pani konta i zapełniła je,
nie mając jasności co do źródła pochodzenia środków.
– To uchybienie w procedurze – broniła się Kayla. – Grozi za nie najwyżej grzywna, na pewno
nie więzienie.
– W ciągu ostatnich miesięcy było kilka takich uchybień – oznajmiła Elena. – Kawy, Andre?
– Dziękuję – odparł i znów spojrzał na Kaylę. – Kiedy te uchybienia się zsumuje, tworzą
niepokojący schemat praktyk przyzwolenia i współudziału banku. Pani praktyk, Kaylo.
Adrenalina nakazywała jej uciekać.
Rozsądek zwyciężył.
Bank wywierał na nią silną presję, żeby Bertone'owie byli zadowoleni. Przymknęła oko na kilka
niewinnych drobiazgów, wiedząc, że Steve Foley, szef wydziału prywatnej bankowości, rozebrałby się
do naga, wskoczył na tańczących pogo i zaśpiewał: „Jestem kobietą, usłysz moje wołanie”, byle tylko
Andre Bertone trzymał u niego swoje miliony.
Nie możesz walczyć. Nie możesz uciec. Myśl, nakazała sobie w panice. Nie masz wyboru.
Bertone siorbnął kawę, niemal cedząc ją przez rzadkie wąsy.
Kayla odwróciła się do Eleny.
– Tym mi się państwo odwdzięczają za pomoc?
– Nie – odpowiedział Bertone, zanim jego żona zdążyła się odezwać. – Dostaje pani to. –
Podniósł brązową kopertę i podał Kayli.
Patrzyła na nią jak na węża.
– No dalej – zachęcał ją Bertone. – Co się stało, już się nie odstanie.

v