wszyscy myślą, że to dno. ale na dnie tak nie wieje...

O ile pamiętam, to w kierunku Demos. Moglibyśmy tam pojechać i dokładnie obejrzeć dwór.
- My? - zapytała królowa.
- Człowiekowi przed podjęciem takiej decyzji zawsze przyda się dobra rada. Myślę, że wszyscy powinniśmy pojechać spojrzeć na to księstwo. A co reszta z was o tym sądzi?
- Dobry władca zawsze potrafi sprawić, że decyzje oczywiste wydają się problematyczne - wycedził Stragen.
- I tak powinniśmy częściej wyjeżdżać, moja droga - rzekł Sparhawk do małżonki. - Zróbmy sobie krótkie wakacje. Co złego może się stać podczas naszej nieobecności? Najwyżej Lenda osadzi na rządowych posadach kilkudziesięciu krewnych.
- Życzę wam wyśmienitej zabawy, przyjaciele - powiedział Platim - ale jestem raczej życzliwego usposobienia i zmartwiłby mnie widok rosłego rumaka, uginającego się i jęczącego pod moim ciężarem. Zostanę tu i będę uważał na Lendę.
- Możesz jechać w powozie - odezwała się olbrzymka Mirtai.
- O jakim powozie mówisz, Mirtai? - zapytała królowa.
- O tym, w którym ty pojedziesz. Nie możesz być narażona na niepogodę.
- Nie potrzebuję powozu!
W oczach Mirtai pojawiły się niebezpieczne błyski.
- Ehlano! Nie kłóć się ze mną!
- Ale...
- Spokój!
- Dobrze, Mirtai - westchnęła królowa z rezygnacją.
Wybierali się na wycieczkę w radosnym nastroju. Faran także mu uległ i przyłączył się do zabawy. Udało mu się nawet przydeptać Sparhawkowi obie stopy naraz, gdy książę pan próbował wspiąć się na siodło.
Kiedy wyruszali, pogoda była prawie zachęcająca. Niebo przesłaniała raczej mgła niż chmury, a dotkliwy chłód zelżał. Jeszcze się nie ociepliło, ale przynajmniej było znośnie. Nie wiał nawet najsłabszy wietrzyk i Sparhawk z niepokojem przypomniał sobie moment, w którym bóg trolli Ghnomb zatrzymał dla nich czas na trakcie biegnącym na wschód z Paleru.
Cimmura zniknęła w dali. Podążali drogą wiodącą do Lendy i Demos. Sparhawkowi oszczędzono niepokojącej możliwości oglądania córki w dwóch miejscach jednocześnie. Mirtai uznała, że pogoda jest nieodpowiednia na wycieczkę dla małej księżniczki, tak więc Danae została w pałacu pod opieką niani. Sparhawk przewidywał, że w niedalekiej przyszłości dojdzie do starcia. Zbliżał się czas, kiedy Danae i Mirtai przypuszczą na siebie frontalny atak. Prawdę mówiąc, książę pan tylko na to czekał.
W pobliżu miejsca, gdzie kiedyś spotkali szukacza, natknęli się na Sephrenię i Vaniona, odpoczywających przy ognisku; Flecik jak zwykle siedziała na konarze pobliskiego dębu. Vanion wyglądał na dużo młodszego i zdrowszego, niż go pamiętali. Wstał, by powitać przyjaciół. Tak jak Sparhawk się spodziewał, miał na sobie białą styricką szatę i nie nosił miecza.
- Ufam, że masz się dobrze - powiedział książę pan zsiadając z konia.
- Nieźle. A ty?
- Nie narzekam, mistrzu.
A potem zaniechali konwenansów i padli sobie w ramiona.
- Kogo wybrano na mego zastępcę? - zapytał Vanion, kiedy już zasiedli przy ognisku.
- Nalegaliśmy na hierarchów, by wyznaczono Kaltena - odparł uprzejmie Sparhawk.
- Coście najlepszego zrobili! - Na obliczu Vaniona malowało się bolesne rozczarowanie.
- On próbuje sobie dworować - rzucił Kalten z przekąsem. - Jego dowcip jest równie udany jak jego nos. Prawdę mówiąc, Sparhawk piastuje to stanowisko.
- Dzięki Bogu! - wykrzyknął Vanion.
- Dolmant próbował nakłonić go, aby przyjął na stałe ten zaszczyt, ale nasz przyjaciel się wykręca, że ma już za dużo innych obowiązków.
- Zmarnieję ze szczętem, jeżeli dalej będziecie mnie tak wykorzystywać - narzekał Sparhawk.
Ehlana z nabożnym szacunkiem przyglądała się małej Flecik, grającej na fujarce.
- Ta dziewczynka wygląda zupełnie tak samo jak w moim śnie - szepnęła do Sparhawka.
- Ona nigdy się nie zmienia. No, w każdym razie niewiele.
- Czy wolno nam się do niej odzywać? - W oczach królowej czaił się lęk.
- Czemu stoisz tam i szepczesz, Ehlano? - zniecierpliwiła się Flecik.
- Sparhawku, jak mam się do niej zwracać? - zapytała nerwowo królowa. Książę pan wzruszył ramionami.
- My nazywamy ją Flecik. Jej inne imię brzmi trochę za oficjalnie.
- Ulathu, pomóż mi zejść - poleciła dziewczynka.
- Wedle rozkazu - odparł odruchowo srogi Thalezyjczyk. Podszedł do drzewa, zdjął małą boginię z gałęzi i postawił na pożółkłej zimowej trawie.
Flecik jako Danae znała już Stragena, Platima, domi Kringa i Mirtai, nie wspominając o swej matce. Rozmawiała z nimi poufale, co jeszcze bardziej powiększyło ich nabożny szacunek.
- No cóż, Ehlano - odezwała się w końcu do królowej Elenii - czy będziemy tak stać i przypatrywać się sobie? Czy też podziękujesz mi za wspaniałego małżonka, jakim cię obdarzyłam?

v