wszyscy myślą, że to dno. ale na dnie tak nie wieje...

Nie tylko wśród ludzi, którzy odczuwają nostalgię za dawnymi, dobiymi czasami. Także wśród przedstawicieli rzekomo światłego pokolenia. Na tym polega być może prawdziwa schizofre-
206 Mtf- Rok Koguta
nia, o jakiej wspomina He Qing: nie chodzi o to, że Chińczycy są rozdarci pomiędzy ich wspólnymi wartościami a obowiązkiem indywidualizowania się, jej objawem jest odmowa stawienia przez nowe chińskie elity czoła ich własnej historii. A fakt, że partia komunistyczna przeciwstawia się uczciwemu zbadaniu historii Chin w XX wieku, tylko pogłębia tę schizofrenię. I zgodzimy się z He Qingiem, że tak dla narodu, jak dla jednostki jest to choroba bolesna.
Ostatnie dni partii komunistycznej
W chińskim filmie wyświetlanym przez partię komunistyczną brak synchronizacji: podkład dźwiękowy opowiada o samych sukcesach, postępie, stabilności, harmonii, na wizji widać natomiast kolejno dokonania gospodarcze, luksusowe życie nowobogackich i nędzę wszystkich pozostałych. Dźwięk mówi: znajdujemy się w okresie przejściowym, tymczasem na ekranie pojawiają się masy zdesperowanych chłopów, przygnębionych, wędrujących w poszukiwaniu pracy, odrzuconych robotników, porzuconych starców i chorych. Czy do upadku cesarzy nie doprowadził podobny rozdźwięk? Za rządów ostatniej dynastii, dynastii Qing, dwór zasklepiał się w niezmiennych, konfucjańskich rytuałach, tymczasem naród wszedł już w erę nowoczesności: kiedy po dwudziestu trzech wiekach cesarstwa został po raz pierwszy spytany o zdanie, zagłosował w 1913 roku na partię republikańską.
Jeśli ta długa historia Chin czegoś nas uczy, to partia powinna się zaniepokoić: w przeciągu dwudziestu dwóch stuleci runęło dwadzieścia sześć dynastii, zawsze z użyciem przemocy. Wewnętrzna historia partii jest równie brutalna jak historia owych dynastii. Od kiedy jej przywódcy są u władzy, nieustannie zmieniają kierunek, biorąc całą serię ostrych zakrętów, które w większym stopniu odzwierciedlają wewnątrzpartyjne walki niż niestabilną sytuację kraju. Wielki Skok Naprzód, „rewolucja kulturalna", reformy gospodarcze Deng Xiaopinga — czy era zamachów stanu już się skończyła? Przecież od 1979 roku utrzymywany jest ten sam kierunek. Pozostańmy sceptyczni: ponieważ w partii nie istnieje żaden inny sposób sukcesji niż kooptacja, wojna pomiędzy frakcjami pozostaje nadal prawdopodobna. Zachowany kierunek? Przecież nie zadowala on większości Chińczyków. W łonie partii rozwija się frakcja lewicowa, wrogo nastawiona do liberalizmu gospodarczego, oraz frakcja nacjonalistyczna, przeciwna amerykanizacji obyczajów. Jedyne stosunki, jakie istnieją pomiędzy tymi frakcjami, mają charakter siłowy; nie istnieje żaden
Koniec partii %Yf- 207
dialog ani kompromis. Podobnie wyglądają relacje pomiędzy narodem a partią: wiejskie wybory i biura petycji, jedyne dopuszczane przez partię formy publicznego wyrażania opinii, nie wystarczają, by zaspokoić żądania społeczeństwa. Partia rzadko słucha, źle słyszy, nie negocjuje, ma charakter totalitarny, nie może więc ewoluować. Może tylko karać, zabraniać, więzić. Władza polityczna wyrasta z lufy karabinu, powiedział Mao w 1938 roku. I nadal tam pozostaje.
Między narodem a partią rozpoczęło się coś na kształt wyścigu: czy redystrybucja owoców wzrostu gospodarczego uspokoi nastroje? Jest bardziej prawdopodobne, że różnice się pogłębią: brak demokratycznej przeciwwagi spowoduje, że bogaci wzbogacą się jeszcze bardziej, a biedni już wkrótce nie będą mieli nic do stracenia. Wystarczy jakiś lokalny bunt, który wymknie się spod kontroli, plotka o oszczędnościach, przerażająca epidemia, a miliony Chińczyków zażądają odejścia partii. Jak w takiej sytuacji zachowa się wojsko? Czy zamiast jednej masakry na placu Tian'anmen Chińczycy nie będą musieli znieść dziesięciu, stu albo jednej w każdym mieście? Wei Jingsheng, emigrant z Waszyngtonu, przepowiada, że żołnierze nie będą strzelać. W 1989 roku Armia Ludowa była partyjnym wojskiem, lecz rozkaz dokonania masakry na współobywatelach doprowadził do podziałów wśród oficerów. Nie można wykluczać, że w przypadku nowej rewolty wojsko nie będzie się solidaryzować z reżimem. A w przypadku dyktatuiy - Mao Zedong miał rację - kto nie strzela, ten ginie. Kiedy Gorbaczow zawahał się przed wydaniem rozkazu strzelania do manifestantów z krajów bałtyckich i Niemiec, podpisał wyrok śmierci na ZSRR. Zachód — mimo tego precedensu (którego nie potrafił ani przewidzieć, ani zanalizować) - dziś jest tak samo ślepy, gdy chodzi o Chiny. W przypadku Francji, gdzie mieszka najwięcej przyjaciół Komunistycznej Partii Chin, tylko nasza własna ideologia może tłumaczyć to zamiłowanie do despotyzmu.