wszyscy myślą, że to dno. ale na dnie tak nie wieje...

Czartoryski jednakże pozostałby zapewne w Austryi, gdyby matka moja, którą zdawał się kochać najbardziej z całej rodziny, nie dołożyła wszelkich starań podczas krótkich jego odwiedzin w Polsce dla odwiedzenia krewnych, aby go skłonić do zbliżenia się znowu do ojczyzny, której obyczaje, rząd i całe położenie stały mu się zarówno wstrętnemi jak obcemi: myślał, że w niej nigdy nie dojdzie do wybitnej roli. Ojciec mój, w wielkiej lasce u Augusta III, ofiarował mu pomoc swą i wpływy, co jednak wątpię, by zwróciło widoki jego ku Polsce, gdyby nie powzięta nadzieja zaślubienia wdowy po Denhofie, wojewodzie połockim, jedynej dziedziczki rodu Sieniawskich i niezmiernych ich bogactw, przytem kobiety pięknej i miłej, o której rękę dobijano się w całej Polsce. Jeden z Potockich, wówczas starosta bełzki, dziś wojewoda kijowski, był jego współzawodnikiem, i to stało się zarodkiem ich zobopólnej i trwałej ku sobie niechęci. Szwagier mój, Branicki, z którym wuj przypadkiem miał jakieś zajście jeszcze z Wiednia, był także przez czas pewien w rzędzie starających się o piękną wdowę. Starosta stężycki Tarło, zmarły później jako kasztelan lubuski, szukał z nim nawet osobistej kłótni, w której wuj, dawszy mu dwa razy do siebie wystrzelić sam nie strzelił i poprzestał na zapytaniu, czem jeszcze teraz mógłby mu służyć? Ten rys charakteru zrobił wrażenie na wdowie; wszakże zaledwo po trzech latach stałych i często wszelkiej nadziei pozbawionych zabiegów potrafił
nareszcie zniewolić serce swej pani; sprawie tej, jak i w wielu innych rzeczach, niezmiernie mu pomogły zręczne! wytrwałe starania moich rodziców.
Gdy województwa mazowieckie i ruskie zawakowały prawie jednocześnie, ojciec mój, któremu August II zostawił wybór między niemi, ustąpił tego przywileju księciu Czartoryskiemu, ów wybrał województwo ruskie, ojciec więc mój wziął mazowieckie, ustąpiwszy mu jeszcze pierwej za zgodą króla pułk gwardyi pieszej koronnej, pod warunkiem, iż książę napowrót odstąpi go starszemu jego synowi, skoro ten do właściwych dojdzie lat. Ułożyli się nadto co do pewnych zysków pieniężnych dla mego ojca, bardzo zresztą skromnych. Ponieważ ta umowa zawartą została tylko ustnie, wojewoda ruski po dwudziestu latach zaprzeczył jej niemal we wszystkiem.
Stąd powstał w sercu mojej matki ogromny żal, którego nie mogła się pozbyć do końca życia, choć go potępiała, a to dlatego, że pomimo całego swego rozumu powzięła była nadludzkie prawie wyobrażenie o charakterze brata. Czartoryski zaś, odkiedy ujrzał przyszłość swą zupełnie przez ożenek zapewnioną, zaczął stygnąć w nieograniczonej ufności, jaką dotąd okazywał mej matce. Jednakże długo jeszcze w naradach familijnych i partyjnych układał z nią projekta i kroki, jakie miano przedsiębrać.
Wkrótce śmierć Augusta II i zaszłe później wypadki zaprowadziły go razem z całą moją rodziną do Gdańska, gdzie o mało nie umarł z ciężkiej choroby, która zdrowie jego na resztę życia podkopała. Gdy spokojność w Polsce została przywróconą, wojewoda ruski zdawał się zajmować wyłącznie uporządkowaniem niezmiernych dóbr, wziętych w posagu za żoną, i dokonał tego tak pomyślnie, że podwoił dochody, spłaciwszy milion czerwonych złotych obciążającego je długu.
Im bardziej starał się być oddanym temu jedynemu przedmiotowi, tem mniej dwór i Potoccy zważali na politykę wojewody; upodobanie jego w wygodach, wiele istotnego lenistwa, które lepiej jeszcze udawać umiał, sprawiały mniemanie, że nienawidził wszystkich zachodów około popularności sarmackiej i że jeżeli się kiedy

32 zajmował jakim sejmikiem, składem jakiegoś trybunału, lub czynnościami na sejmie, czynił to wcale nie z upodobania ani przez ambicyę, ale dlatego jedynie, ponieważ jego stanowisko nie pozwalało mu całkiem od tych spraw się usuwać; prawie zawsze umiał się tak urządzić, że proszono go o to, czego w istocie sam najgoręcej pragnął.

v