wszyscy myślą, że to dno. ale na dnie tak nie wieje...
Oddech parzy³ mu gard³o i sprawia³ból. Anakin kaza³ mi przestaæ. Ale to nie by³ Anakin, to by³a ty.
Vergere sp³aszczy³a grzebieñ, rozk³adaj¹c go na pod³u¿nej czasz-
ce, ale w jej oczach nie by³o ani ladu weso³oci.
Jacenie odezwa³a siê powoli i ze smutkiem. Czy to najlepsze
zakoñczenie opowieci twojego ¿ycia? Czy to jest twoje marzenie?
Moje marzenie
Jak przez mg³ê przypomina³ sobie nadziejê na uwolnienie niewol-
ników; przypomnia³ sobie swoj¹ umowê z dhuryamem, który zgodzi³
siê oszczêdziæ ich i przes³aæ bezpiecznie na planetê w statkach-nasio-
nach, a za to Jacen mia³ mu pomóc w zlikwidowaniu braci-rywali.
Jednak teraz, w obliczu jatki, w jak¹ przemieni³ Szkó³kê, tamto wspo-
mnienie wydawa³o siê równie dalekie, jak jego sen na Belkadanie: cieñ
u³udy, strzêpek nadziei piêkny, lecz nieosi¹galny.
Nierealny.
Realny by³ za to rozszala³y chaos krwi, bólu i mierci, jaki Jacen
rozpêta³ w tym dziwnym wiecie. Rozpaczliwie jasne wiat³o w g³o-
wie ukazywa³o mu ostro i wyranie ponur¹ rzeczywistoæ widzia³,
co uczyni³, i wiedzia³, co musi zrobiæ teraz.
Podniós³ amphistaffa nad g³owê i pozwoli³ mu zwisn¹æ pionowo,
ostrzem w dó³.
Jacenie, przestañ! Vergere podesz³a o krok bli¿ej. Czy móg³-
by zabiæ swojego przyjaciela? Tym siê sta³e?
To nie jest przyjaciel wycedzi³ Jacen przez zêby. To obcy.
Potwór.
A czym ty siê staniesz? Czy on zawiód³ twoje zaufanie? Kto tu
jest potworem?
Teraz mogê go zabiæ. A kiedy go zabijê, zabijê równie¿ rodzinn¹
planetê Yuuzhan Vongów. Amphistaff zadrga³ w jego rêkach. Jacen
zacisn¹³ chwyt, a¿ d³onie zaczê³y go parzyæ. Zdrad¹ by³oby pozwo-
liæ mu ¿yæ. Zdradzi³bym Now¹ Republikê. Wszystkich mê¿czyzn
i wszystkie kobiety, których wymordowali Yuuzhanie. Wszystkich za-
bitych Jedi, nawet mojego nawet
G³os zamar³ mu na wargach. Nie móg³ siê zdobyæ na to, aby wy-
powiedzieæ imiê Anakina. Ale nie zada³ ciosu.
I tak oto znów stoisz przed wyborem, Jacenie Solo. Mo¿esz zdra-
dziæ swój naród lub swojego przyjaciela.
96
Zdradziæ przyjaciela? Znów podniós³ amphistaffa. On nawet nie wie, co oznacza s³owo przyjaciel
Mo¿e i nie wie. Grzebieñ Vergere podniós³ siê, przybieraj¹c
szkar³atn¹ barwê. Post¹pi³a jeszcze krok naprzód. Ale ty wiesz
Jacen zachwia³ siê, jakby dosta³ piêci¹ w twarz. Z oczu pop³ynê-
³y mu ³zy.
Wiêc powiedz, co mam zrobiæ? zawo³a³. No, powiedz! Co
wed³ug ciebie powinienem zrobiæ?
Nie chcê snuæ przypuszczeñ odpar³a, robi¹c jeszcze jeden krok
naprzód. Ale jeli zabijesz tego dhuryama, zabijesz równie¿ siebie.
Wszystkich wojowników, mistrzów przemian, Zhañbionych, którzy znaj-
duj¹ siê na tym statku. A tak¿e niewolników wszystkich, co do jedne-
go! Czy nie próbowa³e przypadkiem ocaliæ im ¿ycia, Jacenie Solo?
Ja Jacen spróbowa³ strz¹sn¹æ ³zy z powiek. Sk¹d wiem, ¿e
mówisz prawdê?
To jasne, ¿e nie wiesz Ale jeli to, co mówiê, jest prawd¹, czy
to sprawi, ¿e zmienisz zdanie?
Nie, ja nie Poczu³, jak wzbiera w nim potworna, niewyobra-
¿alna wciek³oæ. Zbyt wiele ju¿ przeszed³. Etap pytañ dobieg³ koñca;
nadszed³ czas na odpowiedzi.
Koniec.
Wszystko wycedzi³ przez zêby, z trudem artyku³uj¹c s³owa
wszystko, co mi mówisz, jest k³amstwem.
Vergere roz³o¿y³a rêce.
Wybieraj wiêc i dzia³aj.
Wybra³.
Podniós³ amphistaffa zanim jednak zd¹¿y³ go opuciæ, Vergere
rzuci³a siê naprzód, zastawiaj¹c mu drogê w³asnym cia³em. Gdyby
chcia³ zabiæ dhuryama, musia³by najpierw przebiæ jej pier. Zawaha³
siê na mgnienie oka, a ona w tym samym momencie wyci¹gnê³a d³oñ
i pog³adzi³a go po policzku, tak samo jak za pierwszym razem, kiedy
jej dotyk wyprowadzi³ go z Objêæ Cierpienia, z pustej, bia³ej mierci.
Jej d³oñ by³a wilgotna.
Co ? zacz¹³.
Nie skoñczy³, poniewa¿ usta odmówi³y mu pos³uszeñstwa.
Mia³ akurat doæ czasu, ¿eby pomyleæ: Jej ³zy ³zy Vergere,
zanim parali¿uj¹ca trucizna, któr¹ siê sta³y, objê³a jego mózg; a wtedy
Szkó³ka, dhuryam i sama Vergere wszystko znik³o, za on zapad³ siê
w osobny, osobisty wszechwiat, nieskoñczony i wieczny.
Ten wszechwiat by³ czarny.
7 Zdrajca
97
By³ sobie wiat, który kiedy stanowi³ stolicê galaktyki, a zwali go Coruscant. By³ planet¹-miastem, ogromn¹, globaln¹ metropoli¹, ci¹-
gn¹c¹ siê na odleg³oæ wielu kilometrów od bieguna do bieguna. Ten