wszyscy myślą, że to dno. ale na dnie tak nie wieje...

Anielce mimo woli nasunie się
porównanie między mną a Kromickim, które wypadnie na moją korzyść. Wysłałem też
stąd depeszę, by mi jak najprędzej i osobno wyprawili ową główkę Sassoferrata.
W czasie śniadania powiedziałem Anielce umyślnie przy wszystkich, że ojciec
zapisał jej ten obraz w testamencie, co ją zmieszało, domyśliła się bowiem
natychmiast, że ojciec uważał ją wówczas za przyszłą swoją synową. Rzeczywiście
w testamencie nazwisko jej nie było nawet wymienione; było powiedziane tylko:
"Głowę Madonny, numer taki a taki, przemaczam dla przyszłej mojej synowej". Ale
właśnie dlatego chciałem ją oddać Anielce. Tymczasem wzmianka o tym zapisie
wywołała w nas obojgu cały świat wspomnień. Po to też ją uczyniłem, by zwrócić
myśl Anielki do owych dawnych czasów, w których mnie kochała i mogła kochać z
całym spokojem. Wiem, że zostało w jej sercu z tamtej epoki i wiele goryczy, i
wiele serdecznego żalu do mnie. Inaczej nie może być. Byłbym też zgubiony w jej
sercu bez ratunku, gdyby nie owa prośba, którą w ostatniej chwili zaniosłem do
niej przez Śniatyńskiego. Ale to jest okoliczność łagodząca moje winy. Bo jednak
Anielka, myśląc o tym, musi pomyśleć, żem chciał wszystko naprawić, żem ją
kochał, żem cierpiał, żem pokutował i pokutuję dotąd, jeśli zaś oboje jesteśmy
teraz nieszczęśliwi, to i ona przyłożyła się do tego. Tego rodzaju myśli muszą
ją doprowadzić do odpuszczenia mi grzechów, do żalu za tą przeszłością i do
upajania się obrazami szczęścia, jakie by było dziś naszym powszednim chlebem,
gdyby nie moje winy i nie jej surowość.
Dostrzegłem i teraz na jej twarzy, że ona się boi tych upajających widzeń i że
pragnie je rozproszyć rozmową o rzeczach obojętnych. Ciotka ma obecnie tak
zajętą głowę bliskimi wyścigami i spodziewanym zwycięstwem naszego Naughtyboya w
gonitwie o nagrodę rządową, że nie może myśleć o czym innym; Anielka poczęła
więc rozmawiać z nią o wyścigach. Ale mówiła, byle mówić, zatem z wielką
dystrakcją, i zadała kilka pytań tego rodzaju, że zgorszona ciotka rzekła jej
wreszcie:
- Moje dziecko, widzę, że nie masz najmniejszego pojęcia, co to są wyścigi. Ja
powiedziałem jej oczyma: Wiem, że w tej chwili chcesz się tylko zagłuszyć - i
ona zrozumiała mnie tak dokładnie, jakbym to wypowiedział słowami. I
rzeczywiście, jestem prawie pewien, że ona tak samo jest pochłonięta naszym
wzajemnym stosunkiem, jak i ja. Idea o miłości poza małżeństwem jest już
wszczepiona w jej duszę, tkwi w niej i nie opuszcza jej ani na chwilę. Anielka
musi z nią żyć i zżyć się. W takich warunkach serce kobiety, nawet kochającej
męża, mogłoby się od niego odwrócić. Kropla wody, spadająca ciągle, wydrąża
kamień. Jeśli Anielka mnie choć trochę kocha, jeśli kocha tylko przeszłość
naszą, to musi być moją. Nie mogę o tym rozmyślać spokojnie, bo mnie przeczucie
szczęścia dławi.
Gdzieniegdzie nad brzegami mórz znajdują się piaski chłonące. Dla wędrowca,
który na nie wstąpi, nie ma ratunku. Czasem zdaje mi się, że moją miłość podobna
jest do owych piasków. Ja wciągam na nie Anielkę, ale też i sam zapadam się
coraz głębiej.
Byle razem!
28 maja.
Ciotka przesiaduje teraz po sześć do ośmiu godzin dziennie w Burzanach, jednym
ze swoich folwarków, odległym o milę od Płoszowa, gdzie trawi czas na
zachwycaniu się Naughtyboyem i doglądaniu Anglika Weba, który trenuje konie.
Byłem tam wczoraj przez godzinę lub półtorej. Naughtyboy jest naprawdę
obiecującym koniem i może być, że nie okaże się zanadto naughty, gdy przyjdzie
pora popisów. Ale co mnie to może obchodzić! Różne sprawy powołują mnie do
miasta, żal mi jednak opuszczać Płoszowa. Pani Celina czuje się słabszą niż
przed paru dniami. Młody Chwast, jak go nazywa ciotka, uważa to wprawdzie za
przemijający objaw, każe tylko, żeby zawsze był ktoś przy chorej i rozrywał ją;
inaczej poczyna biedna kobieta zaraz rozmyślać o stracie ukochanego Głuchowa i
nerwuje się coraz bardziej. Staram się jej okazywać synowską niemal troskliwość,
bo w ten sposób zjednywam sobie wdzięczność Anielki i przyzwyczajam ją do
uważania mnie za kogoś najbliższego. Nie żywię już w sercu dawnej urazy do pani
Celiny: zbyt jest na to nieszczęśliwa, a przy tym ja już poczynam kochać
wszystkich należących do Anielki - wszystkich - prócz jednego! Dziś i wczoraj
spędziłem kilka godzin u chorej, w towarzystwie Anielki i Chwasta. Czytaliśmy
i rozmawiali. Pani Celina nie sypia po nocach, że zaś doktor nie daje jej
chloralu, więc w dzień, po każdej dłuższej rozmowie, wpada zwykle w głęboki
sen, z którego - rzecz szczególna - budzi ją tylko cisza. Z tego powodu czytamy

v