wszyscy myślą, że to dno. ale na dnie tak nie wieje...


AGRYPPINA
Więc Junia się zabiła... Wieści coraz krwawsze...
ALBINA
Nie zabiła się, przecież dla niego umarła
Tak, by się jego dusza wiecznym bólem żarła.
Wiecie, jak stąd wypadła nagle zrozpaczona...
Niby to do Oktawii, upaść w jej ramiona,
Ale wnet się rzuciła bocznymi przejściami...
Ja za nią pospieszyłam, patrzyłam ze łzami.
Aż wybiegła z pałacu bramą – była pusta –
I najpierw przed posągiem stanęła Augusta,
Objęła zimny marmur rękami drżącemi
I błagała ze łzami klęknąwszy na ziemi:
„Z nieb, gdzie blaski szczęśliwe głowę twoją złocą, Ostatniej latorośli twojej przyjdź z pomocą!
W pałacu twym zabity straszną ręką zdrady
Jedyny ze siostrzeńców, co mógł iść w twe ślady!
Chcą, żebym ja zmarłemu była wiarołomna,
A ja pragnę mu wiarę zachować niezłomna
I poświęcić swą czystość nieśmiertelnym bogom, Między których zeszedłeś, boski, cnoty drogą.”
Lud widokiem ruszony skrzykuje się społem,
Biegnie zewsząd, nieszczęsną wraz otacza kołem, Dowiaduje się zbrodni, roztkliwia się szczerze Na łzy biednej i zaraz w opiekę ją bierze.
Wiodą ją do świątyni, gdzie dziewicze grono
Pełni służbę bogini Weście poświęconą,
Pilnując wiernie ogni zawsze gorejących
Ku czci bogów na śnieżnym Olimpie rządzących.
Cezar zobaczył wszystko, nie śmiał kusić burzy.
Narcys, zuchwalszy, myśląc, że tak się przysłuży, Dopędził Junię, stanął, ręką przeniewierczą
Chciał zatrzymać nieszczęsną księżniczkę bluźnierczo, Gdy wtem padły nań ciosy śmiertelnej odpłaty.
201
Aż krew trysła na Junię i splamiła szaty.
Nero widział to z okna. W serce ugodzony,
Pozostawił Narcysa w ręku zgrai onej.
Odwrócił się; dworzanie milczeli dokoła.
Wtedy to jedno słowo: „Junia” – raz zawoła
I nuż chodzić bez celu chwiejącym się krokiem, Nie śmiejąc w niebo spojrzeć obłąkanym wzrokiem.
Noc idzie; gdy zostanie tak sam bez nikogo,
Gorycze samotności rozpacz jego wzmogą
I jeżeli natychmiast doń nie pospieszycie,
Gotów targnąć się nawet na swe własne życie!
Czas nagli. Starczy chwila kaprysu i będzie
Już za późno...
AGRYPPINA
Tak tylko uprzedziłby sędzię.
Ale chodźmy; wyrzuty sumienia, być może,
Przemienia jego duszę tkwiącą w złym uporze
I wierzyć będzie ludziom, którzy radzić godni.
BURRUS
Bodajby to ostatnia była z jego zbrodni!
202
Jean Racine
Berenika
Tragedia w pi ęciu aktach
Przełożył Kazimierz Brończyk
Tytuł oryginału: «Bérénice»
203
OSOBY
T y t u s – cesarz rzymski
B e r e n i k a – królowa Palestyny
A n t i o c h – król Komageny
P a u l i n – zaufany T y t u s a
A r s a s – Zaufany A n t i o c h a
F e n i k a – zaufana B e r e n i k i
R u t i l i u s – Rzymianin
Orszak cesarski
Rzecz rozgrywa się w Rzymie, w pokoju znajdującym się pomiędzy aparta-mentami Ty t u s a i komnatą królowej.
204
AKT PIERWSZY
SCENA PIERWSZA
A n t i o c h, A r s a s
ANTIOCH
Przystanijmy tu chwilę; pałacowe dziwy
Nowe, widać, twym oczom, a cud to prawdziwy.
Ściany onej komnaty ustronnej, wspaniałej
Widzą często sekretne Tytusa zapały;
Bo kiedy mu się uda ujść z oczu dworowi,
Tutaj zwykł swoje serce otwierać królowej.
Drzwi te wiodą do jego pokojów, tamtemi
Zajść można do władczyni palestyńskiej ziemi.
Idź do niej tedy; powiedz, że, natrętnie może, Proszę ją o poufne widzenie w pokorze.
ARSAS
Antiochus natrętem?! Tak w przyjaźni stały,
Tak szlachetnie o szczęście Bereniki dbały!
Ty, któryś ją przed laty tak miłował czule,
Przez Wschód między największe zaliczany króle!
Czy to, że ma wnet zostać małżonką cesarza,
Od razu taką przepaść między wami stwarza?!
ANTIOCH
Nie myśl o tym, idź, rzekłem, i przynieś mi słowo, Chcę natychmiast bez świadków pomówić z królową.
SCENA DRUGA
ANTIOCH sam
Czy jeszcze ten sam jestem, czym cień Antijocha?
Będęż mógł jej powiedzieć bez drżenia, że kocham?
Bez drżenia... Już drżę cały; tak myśli się mącą, Żem w lęku przed tym, czego pragnąłem gorąco.
Wszelaką mi nadzieję odjęła królowa;
205