wszyscy myślą, że to dno. ale na dnie tak nie wieje...


Stary bóg był bardzo, bardzo zmęczony i nie miał ochoty myśleć o ostatniej nocy, nie chciał myśleć o niczym prócz białej pościeli, no i o tym, jak jest cudownie, kiedy siostra Bailey wygładza ją wokół niego, tak właśnie jak zrobiła to przed chwilą, przed pięcioma i przed dziesięcioma minutami.
Do pokoju weszła ta Amerykanka, Kate jakaś tam. Wolałby, żeby dała mu pospać. Pogratulowała mu niezwykle wysokiego ciśnienia, wysokiego poziomu cholesterolu i arytmii serca, dzięki którym szpital z ochotą zgodził się przyjąć go jako dożywotniego pacjenta w zamian za cały jego majątek Nie pofatygowali się nawet zapytać, ile wynosi jego majątek, gdyż spodziewają się, że i tak wystarczy na pokrycie kosztów pobytu tak krótkiego jak ten, na który się zanosi.
Wyglądało na to, że chce, aby się ucieszył, kiwnął więc przyjaźnie głową, podziękował jej niejednoznacznie i odpłynął, szczęśliwy, w sen.
 
ROZDZIAŁ TRZYDZIESTY PIĄTY
 
Tego samego popołudnia Dirk obudził się także w szpitalu, dokąd trafił z powodu lekkiego wstrząsu, kilku zadrapań, siniaków i złamanej nogi. Na izbie przyjęć najtrudniej przyszło mu wytłumaczyć, że większość jego obrażeń została zadana przez małego chłopca oraz orla i że - naprawdę - być przejechanym przez motocykl to prawie relaksujące przeżycie, gdyż składa się głównie z leżenia, a nie odpierania co parę minut ataków z powietrza.
Utrzymywano go w stanie wyciszenia (innymi słowy: spał) przez większość poranka. Śnił straszliwe koszmary, w których Toe Rag i zielonooki potwór z kosą uciekali z Walhalli na północny zachód, a po drodze niespodziewanie natknęli się, a następnie zostali skonsumowani przez nowo stworzonego Boga Winy, który wydostał się z czegoś rzuconego na kupę śmieci, co podejrzanie mocno przypominało lodówkę.
Poczuł sporą ulgę, kiedy obudził go czyjś radosny głos:
- Och, to ty, prawda? To ty podwędziłeś mi książkę.
Ledwie otworzył oczy, powitał go widok Sally Mills, dziewczyny, przez którą został niespodzianie zagadnięty poprzedniego dnia w kawiarni pod tak błahym pretekstem jak to, że zanim zwędził jej książkę, zwędził jej także kawę.
- No cóż, cieszę się, że posłuchałeś jednak mojej rady i przyszedłeś do szpitala, żeby zajęli się porządnie twoim nosem - mówiła krzątając się dookoła. - Trafiłeś tu dosyć okrężną drogą, ale najważniejsze, że wreszcie jesteś. Złapałeś w końcu tę dziewczynę, która tak cię interesowała? Wiesz, to dziwne, ale leżysz w tym samym łóżku, co ona. Kiedy będziesz się z nią widział, może oddałbyś jej pizzę, którą zamówiła, zanim się wypisała. Jest już zimna, ale posłaniec uparcie twierdził, że bardzo stanowczo kazała ją sobie przywieźć. Nie przeszkadza mi, że podwędziłeś tę książkę, naprawdę. Nie wiem, po co je kupuję, nie są zbyt dobre, tylko że każdy je kupuje, prawda? Ktoś mi powiedział, że kursuje plotka, że on wszedł w pakt z diabłem czy coś w tym guście. Myślę, że to bzdury, choć słyszałam o nim jeszcze jedną plotkę i ta podoba mi się o wiele bardziej. Oficjalna wersja jest taka: zawsze każe sobie w tajemnicy dostarczać do apartamentu żywe kurczęta i nikt nie śmie zapytać ani nawet zgadywać, po co mu te kurczęta, bo nikt nigdy nie widział później po nich najmniejszego śladu. Natomiast ja spotkałam kogoś, kto miał za zadanie wynosić je w sekrecie. Howard Bell utrzymuje dzięki temu reputację demonicznego faceta i każdy kupuje jego książki. Miła robota, jeśli wiesz, jak ją zdobyć - mówię na to. W każdym razie przypuszczam, że nie masz ochoty przez całe popołudnie słuchać mojego trajkotania, a nawet gdybyś chciał, mam ważniejsze rzeczy na głowie. Oddziałowa mówi, że chyba wypiszą cię dziś wieczorem, więc będziesz mógł pojechać do domu i spać we własnym łóżku, co, jestem pewna, znacznie wolisz. W każdym razie mam nadzieję, że wkrótce poczujesz się lepiej. Proszę, oto kilka gazet.
Dirk wziął gazety, zadowolony, że wreszcie zostanie sam.
Najpierw zajrzał do horoskopu, żeby zobaczyć, co Wielki Zaganza ma do powiedzenia na temat jego dnia. Wielki Zaganza mówił: Jesteś tłusty, głupi i uparcie nosisz ten beznadziejny kapelusz, którego powinieneś się wstydzić”.
Mruknął do siebie cicho i odszukał horoskop w innej gazecie. Tam było napisane: “Dzisiaj jest dzień, kiedy należy cieszyć się rozkoszami życia domowego”.
Tak - pomyślał. - Dobrze będzie znaleźć się w domu.
Ciągle jeszcze czul ulgę z powodu pozbycia się starej lodówki i cieszył się już na tę nową, która stalą w jego kuchni.
Był tam, co prawda, także orzeł, o którym należało pomyśleć, ale tym będzie martwił się później, kiedy już dotrze do domu.
Powrócił do pierwszej strony gazety, żeby zobaczyć, czy piszą coś ciekawego.


v