wszyscy myślą, że to dno. ale na dnie tak nie wieje...
I zabrał się do polerowania mokrym piaskiem i mchem tych splątanych ze sobą stworzeń. Przy pracy zaś śpiewał:
Jedno w drugie, drugie w trzecie
Plecie się, plecie się, plecie
Żaba, krab, łasica, nur
Rodzina, przyjaciół sznur
Czeka aż, czeka aż
Zalśnią w morzu, z wielką muszlą.
Wirują jak błyszczka z gwiazd
Nur, łasica, żaba, krab
Z morza po niebie się wspina
Lśniących zwierząt
Hej hop, rodzina Hej hop,
Rodzina, rodzina, rodzina.
Eemookowi zrobiło się raźniej. Tak pochłonęło go polerowanie i śpiew, że nawet nie zauważył Shooli. Bo księżniczka jednak przyszła. Umknęła ze ścieżki i – nie widziana – z koszem pełnym trawy morskiej opuściła się po niewielkim klifie, a oczy aż iskrzyły się jej na myśl o psocie. Podkradła się do chłopca, blisko, coraz bliżej, aż znalazła się tuż za jego plecami. A wtedy z głośnym śmiechem wysypała Eemookowi na głowę kosz pełen mokrej brunatnej trawy!
Eemook zerwał się z gniewnym okrzykiem, kiedy zobaczył, kto go nabrał. Chciał swą przyjaciółkę złapać, ale była – oczywiście – zbyt zwinna. Tańczyła wokół skały, tak że nie mógł jej dosięgnąć, zaśmiewała się i wytykała go palcem. A Eemook, kiedy wreszcie zauważył swój cień na piasku, też parsknął śmiechem; wodorosty spływały mu na ramiona jak grzywa jakiegoś kudłatego zwierzęcia. Śmiejąc się, padł na czworaki, zaczął kołysać głową na boki i porykiwać jak foczy samiec, młodziutki byk, który rykliwą pieśnią zaleca się do foczej jałówki.
– A-muuuuu – ryczał. – Jestem Tancerz z Głębiny, usypiam tańcem dziewczyny, wciągam między morszczyny do podwodnej krainy... muuuu!
Dziewczyna aż pisnęła z zachwytu; padła na kolana i przyłączyła się do zabawy. Strząsnęła sobie włosy na twarz.
– Nie boję się wcale, nie uśpią mnie fale, nie pójdę za tobą, nie zatańczę pod wodą, nie dogonisz mnie. Nie, nie, nie, nie...
Kołysali się tak i wyśpiewywali do siebie, aż na ścieżce zjawiła się babka chłopca, Um-Lalagic, wracająca z uzbieranymi ziołami. Najpierw przestraszyła się tego, co zobaczyła na dole. A kiedy już poznała, że to dwoje przyjaciół, Shoola i Eemook, lęk zamienił się w gniew. Zaczęła w nich ciskać ubrudzonymi ziemią korzeniami.
– Głupie dzieci – łajała. – Nie uszanują niczego, wszystko mają za nic! Przedrzeźniacie sobie duchy? Tak? – Bardzo to głupie! I bardzo niebezpieczne.
– To tylko zabawa, babciu – wołał Eemook.
– Głupia zabawa, nawet jak na dzieci. Przestańcie w tej chwili. Wracajcie do roboty, każde do swojej. I pośpieszcie się. Właśnie usłyszałam, że to już naprawdę ostatni dzień jesieni. Właśnie nadchodzi zima.
– A gdzie i od kogo usłyszałaś, babciu? – zapytała Shoola z niewinnym uśmiechem. – Może ci to powiedział któryś z twoich „wiaterków”? – Księżniczka zawsze lubiła dokuczać starej zielarce i wypominać jej skłonność do wzdęć.
– No proszę, jeszcze się natrząsaj! – krzyknęła cienkim głosem Um-Lalagic. – Jesteś przewrotna i nikogo nie szanujesz.
Znów cisnęła w dół korzeniami. Shoola pisnęła i schowała się pod koszem. Jak na taką starą kobietę, Um-Lalagic rzucała bardzo zręcznie. To od niej nauczył się rzucać Eemook. W końcu Um-Lalagic dała spokój i ciężko dysząc, zawołała:
– Jeżeli koniecznie chcesz wiedzieć, ty niedobra dziewczyno, powiedział mi to kruk Tasalgic. Że jeszcze tej nocy runie na nas wichura. Wielka wichura. Popatrz... – Um-Lalagic wyciągnęła rękę ku górom – widzisz, jak wierzchołki sosen tańczą w tych purpurowych chmurach? Tasalgic powiedział, że to tak się właśnie zaczyna. Ludzie z Morskiego Urwiska jeszcze dzisiaj muszą zebrać wszystko, co zostało do zebrania, bo jak nie, to na wiosnę w długim domu głośno będą grały kiszki.
Więc się pośpieszcie. I skończcie w tej chwili z tym przedrzeźnianiem.
Stara kobieta pokuśtykała pod górę ku długiemu domowi, a Shoola znów wybuchnęła śmiechem.
– Ten kruk to znany łgarz – powiedziała. – A brzuch zielarki przemawia przez cały rok.
Eemook też się roześmiał. Ludzie z Urwiska chętnie wyśmiewali się z odgłosów, które wydawała drugą stroną, i przezywali ją Grzmiące Ziele lub Wór Który Gada. Lub Kobieta Pająk, bo rzeczywiście przypominała pająka z tym wielkim brzuchem i chudymi członkami. Jednak Eemook kochał starą kobietę i wiedział, że jest bardzo mądra, chociaż puszcza wiatry i burczy jej w brzuchu.
Pomagał teraz Shooli napełnić na nowo koszyk. Kiedy zdjął z głazu ostatni kłąb wodorostów, wyjrzała spod niego pięknie rzeźbiona kość. Eemook zapomniał o niej podczas zabawy. Chciał szybko schować ją w plecionce, ale dziewczyna ubłagała go, żeby pokazał tę rzeźbę. Zapytała z powagą:
– Czy chociaż raz w życiu ukryłam coś przed tobą?
Eemook wiedział, że nie. Ostrożnie rozwinął plecionkę.
– Och, Eemook! Ten trzonek... najwspanialszy trzonek, jaki widziałam! Nikt nigdy nie wyrzeźbił piękniejszego trzonka do błyszcza! Ale skąd weźmiesz muszlę, żeby go dokończyć? W całym morzu takiej nie ma.
Eemook poczuł się taki dumny, że z trudem wykrztusił: