wszyscy myślą, że to dno. ale na dnie tak nie wieje...

Potem upi³ ³yk coca-coli i dokoñczy³
krótkie sprawozdanie.
- Mówiê wam - rzek³ gestykuluj¹c prawie pust¹ puszk¹ - nie
mam ¿adnego wp³ywu na przebieg transakcji. Zastêpca prokuratora
zrobi³ z Piszczyka swoj¹ prywatn¹ wtykê. Szczeniak bêdzie mia³ na
sobie "pluskwê" i ju¿ samo to jest cholernie niebezpieczne. Ale
to jeszcze betka, bo ten gówniarz twierdzi, ¿e na spotkanie
przyjdzie sam Genera³.
- Wiêc... - zaczê³a Sandy, ale detektyw jej przerwa³.
- Wiêc powtarzam - doda³ z naciskiem - jeœli Genera³ wrêczy
wam towar osobiœcie, nasi od razu wejd¹ do akcji, ¿eby nie wiem
co. Dlatego lepiej dobrze uwa¿ajcie. ¯adnych g³upich sztuczek, bo
was zakatrupi¹. - Dopi³ coca-colê i wyrzuci³ puszkê do kosza na
œmieci.
- Co proponujesz? - spyta³ Koda wymieniwszy spojrzenia z
Charleyem i Sandy.
- Jeœli nasi wkrocz¹ do akcji, spróbujê tak siê w tym wszy-
stkim ustawiæ, ¿ebym móg³ was aresztowaæ. Tylko tyle dam radê
zrobiæ. - Wzruszy³ ramionami. - Chyba ¿e wczeœniej puszczê farbê.
Jak chcecie.
- Dziêki, ale nie skorzystamy - odrzek³ spokojnie Shannon. -
Mamy inne plany
- Chcemy dorwaæ Genera³a o wiele bardziej ni¿ wasi - doda³a
Sandy - On jest tylko ogniwem poœrednim. Mierzymy wy¿ej.
- No to lepiej módlcie siê, ¿eby ten skurwiel nie przyszed³
- odpowiedzia³ DeLaura. - Bo jeœli przyjdzie - mrukn¹³ posêpnie -
to nie ma chuja na Marysiê. Przegracie.
 
21
 
 
W poniedzia³ek o wpó³ do szóstej wieczorem recepcjonista z
podupadaj¹cego hotelu Clairmont doszed³ do wniosku, ¿e gdzieœ w
 
 
 
 
 
 
pobli¿u bêdzie mia³o miejsce jakieœ niezwykle wa¿ne wydarzenie.
Sêk w tym, ¿e nie mia³ zielonego pojêcia, co to za wydarzenie,
kiedy nast¹pi i gdzie, ani nawet czy w ogóle bêdzie mia³o
miejsce.
Tak czy siak, kroi siê coœ wielkiego... - t³umaczy³ sobie
ciekawski urzêdnik czekaj¹c, a¿ czwarta tego popo³udnia grupa
goœci dŸwigaj¹cych ciê¿kie walizy ze sprzêtem i statywy skoñczy
wype³niaæ karty meldunkowe. Na pewno - duma³. No bo ¿eby do
drugorzêdnego, podupad³ego hotelu takiego jak Clairmont zjecha³y
nagle ekipy filmowe czterech sieci telewizyjnych naraz? Coœ
niebywa³ego.
By³ bardzo podniecony - i sfrustrowany jednoczeœnie - po-
niewa¿ ¿aden z goœci nie chcia³ mu zdradziæ celu wizyty w
Clairmont. Co tylko umacnia³o go w przekonaniu, ¿e wkrótce zdarzy
siê tu coœ niezwykle wa¿nego.
Jak dot¹d, zdo³a³ jedynie ustaliæ, ¿e ma to coœ wspólnego z
zapuszczonym parkiem po drugiej stronie ulicy, bo wszystkie
cztery ob³adowane sprzêtem ekipy, które zameldowa³y siê w po-
niedzia³ek po po³udniu, za¿¹da³y pokoi z oknami wychodz¹cymi na
ten w³aœnie park. A tego recepcjonista zupe³nie ju¿ nie rozumia³,
podejrzewa³ bowiem, ¿e regularna klientela hotelu Clairmont nie
zwróci³aby uwagi na okna nawet wówczas, gdyby zabi³ je deskami.
Niestety, tacy to goœcie tu ostatnio bawili.
Zaraz, zaraz... Wiedzia³ te¿ jeszcze coœ. Pierwsze dwie
ekipy by³y z ABC i z CBS; pozna³ to po charakterystycznych
naklejkach umieszczonych na walizach ze sprzêtem.
Ba! Kiedy do hotelu zjechali ci z CBS, stara³ siê im
podlizaæ i zawiadomi³ szefa ekipy - jak najdyskretniej,
oczywiœcie - ¿e godzinê wczeœniej przybyli tu dziennikarze z ABC.
Sk¹din¹d rozs¹dne ryzyko, drobna niedyskrecja i...? Obojêtne
wzruszenie ramion tudzie¿ gburowate mrukniêcie szefa trzyosobowej
grupy ochroniarzy Jimmy'ego Pilgrima. Niezbyt wdziêczna to
reakcja - nie takiej siê nasz recepcjonista spodziewa³.
A potem, pó³ godziny póŸniej, kiedy do hotelu zawita³a
najbardziej profesjonalnie wygl¹daj¹ca grupa fotoreporterów
- przywieŸli z sob¹ górê nowiutkiego sprzêtu zapakowanego w
walizy bez ¿adnych nalepek - podstêpny komentarz recepcjonisty -
"musicie byæ chyba z NBC, bo ci z ABC i z CBS ju¿ tutaj s¹" -
spotka³ siê z przelotnym, lekko sp³oszonym spojrzeniem Ala
Rosenthala, który za dwa s¹siaduj¹ce z sob¹ apartamenty na ósmym
piêtrze zap³aci³ garœci¹ szeleszcz¹cych piêædziesiêciodolarówek.
Urzêdnik by³ coraz bardziej poirytowany - trzykrotna frustracja
nikomu nie s³u¿y.
Kiedy wiêc do hotelu zjecha³a czwarta grupa goœci (s¹dz¹c po
obszarpanych pokrowcach i walizach na sprzêt oraz po ¿a³osnym
wygl¹dzie zakatarzonego asystenta, najwyraŸniej nie dofinansowana
ekipa jakiejœ subwencjonowanej lokalnej stacji telewizyjnej),
kiedy ludzie ci wpadli do halu i za¿¹dali trzech pokojów z oknami
wychodz¹cymi na park, recepcjonista nie mia³ nastroju, by s³u¿yæ
im pomoc¹.
Wynios³ym g³osem oœwiadczy³, ¿e w sezonie turystycznym
goœcie winni rezerwowaæ pokoje z du¿ym wyprzedzeniem i
niecierpliwemu tudzie¿ bardzo aroganckiemu osobnikowi
- w koñcu pracownik hotelu nie musia³ w nim rozpoznaæ
jednego z zastêpców prokuratora okrêgowego, sprytnego
 
 
 
 
 
 
karierowicza i niepoprawnego pysza³ka - zaoferowa³ trzy pokoje na
pi¹tym piêtrze, z których roztacza³ siê najgorszy z mo¿liwych
widok na park. Doda³ oschle, ¿e owszem, s¹ jeszcze inne pokoje -
po przeciwleg³ej stronie hotelu, z piêknym widokiem na odleg³y
ocean.
Za³atwianie spraw meldunkowych czwartej grupy goœci uleg³o