wszyscy myślą, że to dno. ale na dnie tak nie wieje...

Tak jak się spodziewała, Gerwazy wolał uniknąć publicznej sceny, ale przecież mógł nakazać służbie, by ją wy - j ekspediowano potajemnie. Może jednak uzna to za zbyt tchórzliwe posunięcie i będzie chciał osobiście się z nią rozmówić?
Przewidywała jego gniew i nie zawiodła się, ale wyczuła w nim także pożądanie. Nie myliła się, a namiętność mogła pomóc zbudować między nimi mosty, po których nie przechodzi się publicznie.
Obecność Veseula niemile ją zaskoczyła. Wprawdzie teraz, gdy okazała się żoną Gerwazego, powinien był zostawić ją w spokoju, ale nadal się go bała. Wspomnienie jego obscenicznych zalotów i zachowania na Balu Pań Swawolnych były tak żywe, że aż zadrżała, bezwiednie dotykając rękojeści noża, umieszczonego w pokrowcu na j nodze. Zabrała ze sobą nóż ze względu na podróż, w normalnych warunkach nie pojawiłaby się w Aubynwood uzbrojona. Jednakże widząc tu Veseula, postanowiła nosić broń przy sobie przez cały czas, a na noc chować ją pod poduszkę. Miała też zamiar zamykać drzwi na klucz, ilekroć znajdzie się sama w pokoju. Podniosła się z posłania. Gdyby nagle wszedł Gerwazy, zastałby ją całkiem nieprzygotowaną do walki. Przeszła do sąsiedniego pokoju, by pomóc Geoffreyowi i Maddy w rozpakowaniu bagażu. Z przyjemnością poddała się pozorom normalności. Chłopiec cieszył się z pobytu w Aubynwood, zadowolony z przywitania z wicehrabią, i wkrótce wymknął się do stajni. Madeline nalała Dianie herbaty i odbyła z nią krótką pokrzepiającą pogawędkę, a potem, traktując serio swą rolę pokojówki, poszła się upewnić, czy stroje Diany zostały odpowiednio rozpakowane i odświeżone.
Diana wpadła na pomysł, by wezwać lokaja i kazać mu odszukać Francisa, ale kuzyn Gerwazego odnalazł ją pierwszy. Omal nie rzuciła mu się na szyję z wdzięczności za pomoc, jaką okazał jej podczas sceny w holu na dole, ale poprzestała na uściśnięciu mu dłoni.
- Francis, tak się cieszę, że tu jesteś!
- Ja także - zapewnił i uśmiechnął się ciepło. - Najwyraźniej potrzebujesz sprzymierzeńców. - Opiekuńczym gestem wziął ją pod ramię. - Trudno w tym domu o odrobinę prywatności. Może się przejdziemy i wyjaśnisz mi, co się dzieje?
Unikając najbardziej uczęszczanych części ogrodu, wybrali krętą dróżkę prowadzącą do ozdobnej sadzawki. Choć znali się od niedawna, to co między nimi zaszło, wytworzyło niezwykłą więź. Diana z nieopisaną ulgą przyjęła możliwość porozmawiania z kimś życzliwym zarówno jej, jak i Gerwazemu. Powtórzyła Francisowi wszystko, co wcześniej powiedziała Geoffreyowi. dodając tylko pewne szczegóły.
Francis był dorosły i potrafił czytać między wierszami. Słuchał w milczeniu, dopóki nie skończyła.
- Więc rzeczywiście jesteś żoną Gerwazego, kochasz go, a on nie może ci wybaczyć, że go oszukałaś. Cóż za tragiczna, złośliwa pomyłka losu.
Na brzegu sadzawki znajdowała się mała drewniana ławeczka.
Francis podprowadził tam Dianę, wciąż trzymając jej rękę w pokrzepiającym uścisku. Spojrzała w jego niebieskie oczy, ale zaraz spuściła wzrok, przestraszona widocznym w nich współczuciem. Bała się że może się załamać.
- Francis, znasz go całe życie. Dlaczego jest taki zacięty? Rozumiem jego gniew, ale nie spodziewałam się aż takiej ślepej furii.
- Nie wiem, Diano. - Francis bezradnie potrząsnął głową. - Zawsze był dobrym kuzynem i przyjacielem, ale w pewien sposób wciąż pozostaje dla mnie tajemnicą. Większość angielskich dżentelmenów nie zdradza się ze swymi uczuciami, ale Gerwazy wykracza daleko poza tę normę. - Wyrwał z ziemi źdźbło trawy i zamyślony obracał je w palcach. - Pomimo sukcesów i powodzenia Gerwazy ma w sobie jakiś tragizm. Zawsze służył innym, zarówno w drobnych sprawach, jak i wielkich, i nigdy nie oczekiwał wdzięczności. Właściwie on nawet nie potrafi przyjąć podziękowania. Odnoszę wrażenie, że nie czuje się wart cudzego uznania.
- Ja też mam takie wrażenie - powiedziała wolno Diana. - Wiesz może, co sprawiło, że jest właśnie taki?
- Mogę się tylko domyślać. - Spojrzał na nią z kwaśnym uśmiechem. - Ostatnio dużo rozmyślałem o różnych rodzajach miłości. I doszedłem do wniosku, że dziecko, które nie jest kochane od samego początku, może mieć później problemy z rozumieniem i akceptowaniem każdego przejawu miłości. - Przywołał w pamięci fragmenty rodzinnych plotek, które przez lata docierały do jego uszu. - Ojciec Gerwazego był wyjątkowo powściągliwym człowiekiem. Wypełniał swoje obowiązki, ale na tym poprzestawał. Obowiązek wymagał, by spłodził dziedzica dla tytułu i majątku St. Aubyn, więc się ożenił i spłodził syna. A właściwie dwóch, bo Gerwazy miał starszego brata, który zmarł w wieku sześciu lub siedmiu lat. To było, zanim się urodziłem, ale moja matka wspomniała kiedyś, że jego rodzice żałowali, że to Gerwazy zostanie dziedzicem. Był drobny, nadmiernie spokojny i miewał ataki. Uważali, że jest nieudanym dzieckiem.
- Jaka była jego matka? - po chwili namysłu spytała Diana.

v