wszyscy myślą, że to dno. ale na dnie tak nie wieje...


Żydzi bohopolscy, którzy sami słyną w świecie ze swych cnót, przypisują „Próżniakowi”
niezliczone zalety.
Przede wszystkim – powiadają – nigdy się na tej linii nie spóźnicie i zawsze zdążycie na
pociąg. A ileż to warte, że nie trzeba walczyć o miejsce? Często zdarza się, że w całym po-
ciągu znajduje się tylko jeden pasażer, który może sobie spokojnie spać w najwygodniejszej
pozycji niczym sułtan. Nie ma w tym żadnej przesady. Oto już trzy tygodnie, jak jeżdżę
,,Próżniakiem”, a wydaje mi się, że wciąż stoję na jednym miejscu. Istne czary! Nie sądźcie
jednak, że się na to uskarżam. Wprost przeciwnie. Jestem z tego bardzo zadowolony, gdyż
widziałem po drodze tyle pięknych rzeczy i nasłuchałem się tylu historii i opowieści, że sam
nie wiem, jak zdołam to wszystko zmieścić w moich zapiskach.
Czyż niegodne są na przykład utrwalenia na papierze dzieje budowy tej linii kolejowej?
Gdy wydano rozporządzenie, aby założyć w tej okolicy tor kolejowy (Witte był wtedy mi-
nistrem), Żydzi mówili: ,,Plotka! Po co kolej Teplikowi, Hajsynowi lub Holcie? Alboż to nie
mogą istnieć bez kolei? Czy nie wypada im inaczej?”
Tak rozumowali tamtejsi Żydzi. Cóż dopiero mówić o bohopolanach? Ci, jak zazwyczaj,
sypali dowcipami, drwili, pokpiwali sobie, wskazywali palcem na dłoń: „Prędzej nam tu wło-
sy wyrosną...”
Później, gdy przyjechał inżynier i zaczął sporządzać plany oraz mierzyć pola, Żydzi umil-
kli, a bohopolscy dowcipnisie umyli ręce. Ludzie ci nie przejmują się bynajmniej, jeśli staje
się coś wbrew ich przepowiedniom, i powiadają: ,, Zdarza się, że nawet kalendarz nie zawsze
trafnie przepowiada...” Okoliczni mieszkańcy jęli się zwracać do inżynierów z poleceniami,
listami i prośbami, aby im dali pracę. Żydzi zawsze poszukują zarobku. Teplikowscy, hajsyń-
scy i bohopolscy obywatele słyszeli, że przy budowie kolei można się wzbogacić. Na przy-
kład Polakowowi kupcy żydowscy – i to nie tylko ci, którzy handlują drzewem lub kamie-
niami, ale i tacy, co sprzedają pszenicę i żyto – ofiarowali swoje usługi. Wszyscy Żydzi stali
się koncesjonariuszami, dostawcami, budowniczymi kolei. Zawczasu już obliczali, ile na tym
zarobią.
Jednym słowem, w całej okolicy zapanował pewien rodzaj febry kolejowej, na którą każdy
Żyd zapadał. Pokusa była wielka. Bo któż nie chciałby stać się Polakowem– i to w ciągu
krótkiego czasu?
Natłok i konkurencja dostawców i ,,budowniczych” przybrały takie rozmiary, że przy-
działu pracy dokonywano drogą losowania. Kto miał szczęście lub spodobał się inżynierowi,
ten otrzymywał robotę. A kto nie miał tego szczęścia, zadowalał się choćby najdrobniejszą
cząstką. Nie można mu było tej cząstki odmówić, gdyż wnet się odgrażał, iż wie, jak trafić do
Petersburga i do sfer rządowych. Zastawiano perły, chałaty sobotnie, wydawano ostatni grosz,
aby wykonać zamówienia. A potem przestrzegano dzieci, żeby stroniły od takiego interesu
jak kolej.
Niemniej jednak – co ma piernik do wiatraka? Żydzi wytężali się ponad siły i w końcu po-
stawili na swoim: wbrew wszelkim przeciwnościom losu kolej stała się faktem. I mimo to, że
w Bohopolu nazwano ją „Próżniakiem”, byli nią oczarowani, wychwalając bez końca jej za-
lety...
33
Na przykład: szczycą się tym, że od czasu jak „Próżniak” jest „Próżniakiem”, nie zdarzyła
się na tej linii ani jedna katastrofa. Jaka jest tego faktu przyczyna? Przyczyna jest, powiadają,
bardzo prosta: Kto idzie powoli, ten nie upada. A „Próżniak” istotnie porusza się powoli. Mo-
że nawet zbyt powoli. Lubujący się w dykteryjkach mędrkowie bohopolscy opowiadają, że
pewien mieszkaniec Bohopola wybrał się „Próżniakiem” do krewnego w Haszczewatej na
chrzciny – a przyjechał na konfirmację.
Opowiadają też, jak to pewnego razu pośrodku linii kolejowej miała się spotkać berdy-
czowianka z niemirowskim młodzieńcem. Gdy przybyli na miejsce, młodzian był siwy jak
gołąb, a dziewczyna nie miała już ani jednego zęba. Oczywiście musiano zerwać zaręczyny.
Sam słyszałem od kupca z Hajsyna, że kilka lat temu, akurat w dzień Hoszano Rabo8, zda-
rzyła się na tej linii, rzec można – prawdziwa katastrofa, która wywołała panikę na wszyst-
kich stacjach i popłoch wśród całej ludności. Katastrofę tę spowodował Żyd i, z przeprosze-
niem, pop. Opowiem wam o niej w następnym rozdziale dokładnie, tak jak mi ją opowiedział
ów kupiec.
Gdy przeczytacie do końca, przekonacie się, że to najprawdziwsza w świecie historia.
Kupiec z Hajsyna nie zmyślałby podobnych rzeczy.


v