wszyscy myślą, że to dno. ale na dnie tak nie wieje...
Gdzie mam się położyć?- Wrobił? A co, zaciągnęłaś się i nie mogłaś się wykręcić sianem?
- Porwano mnie, tak to odczuwam. NaprawdÄ™, ja...
- O kurczę. - Na twarzy Sutter pojawiła się troska. - Myślę, ze to wszystko jest dla ciebie okropne. No, czytanie myśli i cała ta reszta.
- Teraz tego nie robię, nie dosłownie. A na razie chcę tylko odpocząć.
- Jasne, jasne. Czekaj, zajrzyj tutaj.
Sutter odsunęła klapÄ™ jednego ze stojÄ…cych w rzÄ™dzie szeÅ›ciaÂnów. WewnÄ…trz byÅ‚a tylko prycza i półka, ale Dorthy byÅ‚a zadowoÂlona nawet z takiego odosobnienia. Wzięła worek z rzeczami osobiÂstymi, przecisnęła siÄ™ obok Angel i opuÅ›ciÅ‚a klapÄ™.
Pomimo wyczerpania dÅ‚ugim lotem, byÅ‚a podniecona i nie mogÅ‚a zasnąć. Po rozpakowaniu worka usiadÅ‚a na pryczy, trzymajÄ…c w dÅ‚oÂniach jedynÄ… książkÄ™, jakÄ… ze sobÄ… przywiozÅ‚a. Znajome rymy, precyzyjne i stateczne jak dworska pawana zaczęły jÄ… uspokajać, ale niedÅ‚ugo musiaÅ‚a czekać, kiedy zasÅ‚ona odsunęła siÄ™ w bok i ukazaÅ‚a siÄ™ twarz Angel.
- Hej! I jak siÄ™ teraz czujesz?
Dorthy spojrzaÅ‚a na uÅ›miechniÄ™tÄ… twarz Angel (biaÅ‚e zÄ™by na bardzo ciemnym tle) która weszÅ‚a, opuÅ›ciÅ‚a za sobÄ… zasÅ‚onÄ™, usiadÂÅ‚a na łóżku obok Dorthy, wyjęła jej książkÄ™ z rÄ…k i zaczęła jÄ… przeglÄ…dać.
- To pismo, poezja, tak? Czekaj, to po angielsku. Znasz angielÂski? - SpojrzaÅ‚a na okÅ‚adkÄ™. - Ha! Szekspir. Jak nazywasz tÄ™ rzecz?
- To książka.
- Tak? Przepraszam za zbytnią ciekawość, ale pomyślałam sobie, że powinnyśmy się jakoś zaprzyjaźnić, rzucone tu we dwie...
- Im szybciej się stąd wyniosę, tym lepiej. Wiesz, że się tu nie prosiłam.
- Ale możesz z tego wyciągnąć jakieś korzyści, prawda? - Sutter oddała jej książkę i Dorthy pospiesznie wzięła tomik. - Przy okazji, nie dąsaj się na Duncana. W przeciwieństwie do mnie i do ciebie jest stałym pracownikiem Floty... tak stałym, jak tylko ktoś może być w takiej sytuacji. Porządny z niego gość, tylko za bardzo mu się nie sprzeciwiaj. On naprawdę uważa, że jesteśmy tu po to, by podbić krajowców, dowiedzieć się od nich wszystkiego, co się da i wynieść się stąd, by zakończyć wojnę na BD 20.
- On jest z Floty? Ze sposobu, w jaki mówiono o nim w Obozie Zero wywnioskowałam, że...
- Z pewnoÅ›ciÄ… jest oficerem Floty. W dodatku kapitanem z GilÂdii Badaczy, jak wielu tutejszych. W razie sporów z tÄ… ograniczonÄ… Chung chyba powoÅ‚uje siÄ™ na swój stopieÅ„ i w ten sposób zaÅ‚atwia rozmaite sprawy. Ona zaÅ› wywodzi siÄ™ ze sÅ‚użby bezpieczeÅ„stwa Demokratycznych Chin i sÄ…dzi, że wie, co tu jest grane. Andrews przynajmniej jest po naszej stronie, ale tylko dlatego, że przypadkoÂwo mamy wspólne cele. Jednak kiedy przychodzi co do czego, jego rozkazy i poglÄ…dy niczym siÄ™ nie różniÄ… od wydawanych przez tych pacanów z góry.
Dorthy zastanowiła się nad tym, co właśnie usłyszała. Nigdy nie wyjaśniła, kto zaplanował łańcuch wydarzeń, które sprawiły, że oderwano ją od jej badań i zesłano tutaj. Zupełnie możliwe, że to Andrews naciskał różne dźwignie, aż wszystko ruszyło zgodnie z jego planem. Z drugiej strony, wykazywał zaskakująco małe zainteresowaniejej talentem...
- Wszystkie te ploteczki usłyszałam, kiedy ścierałam obcasy w Obozie Zero - wyjaśniła Sutter. - Jeżeli chcesz go trochę lepie poznać, powinnaś wysłuchać przynajmniej trzech przeciwstawnych historii. Czy wiesz, że on jest na agatherinie?
- Domyśliłam się. Jakby nie patrzeć, to pierwszy syn elizjańskiego diuka. Zachowuje się zresztą odpowiednio. Mieszanina autorytetu, impulsy wności, nieodparta pewność siebie... Spotykałam już takich wcześniej.
Sutter potarła nos.
- Podejrzewam, że poruszałaś się niekiedy w dziwacznym towarzystwie.