wszyscy myślą, że to dno. ale na dnie tak nie wieje...

Nogi miał szeroko rozstawione, kolanami ściskał brzeg dużego, niskiego bębna. Do przegubów miał przywiązane rzemieniami skórzane kule; w jednostajnym tempie unosił kolejno ręce i opuszczał je, wydobywając z instrumentu głuche, niskie dźwięki pulsujące w gęstym, gorącym powietrzu. Siedział z zamkniętymi oczami i z lekkim uśmiechem na twarzy, jakby śnił, ani na chwilę jednak nie gubił rytmu.
Obok niego stał inny mężczyzna: odziany jak żołnierz, w prawej ręce dzierżył długi bicz. Zmierzył mnie złym spojrzeniem, po czym strzelił biczem w powietrzu, jakby chciał zrobić na mnie wrażenie. Najbliżsi z niewolników zadrżeli, niektórzy jęknęli, jak gdyby przetoczyła się po nich fala bólu. Przycisnąłem koc do ust i nozdrzy, by ochronić się przed wszechobecnym smrodem. W miejscach, gdzie światło lamp przedzierało się przez labirynt pomostów, ław i skutych łańcuchami stóp aż do dna okrętu, widać było, że zęzy wypełnione są mieszaniną odchodów, wymiocin i kawałków gnijącego jedzenia. Jak oni to znosili? Czy przywykli do tego z upływem czasu, czy też nigdy nie przestawało ich to przyprawiać o mdłości, jak teraz mnie?
Są na Wschodzie religie, które przewidują miejsca wiecznej kary dla cieni złych ludzi. Ich bogom nie wystarcza widok cierpienia człowieka na tym świecie: chcą go ścigać ogniem i męką jeszcze i na tamtym. Nie znam się na tym. Jeżeli jednak przyjąć, że tu, na ziemi, istnieje miejsce potępienia, to z pewnością może nim być wnętrze rzymskiej galery, gdzie ludzi zmusza się do wyniszczającej ich ciała pracy pośród smrodu ich własnego potu i odchodów, w cierpieniu odmierzanym maniakalnym, nie kończącym się pulsem bębna. Stać się zwykłą maszyną, wykorzystaną, wyeksploatowaną i na koniec bez cienia współczucia wyrzuconą, to bez wątpienia równie straszliwe potępienie jak to, które umieją wymyślić wschodni bogowie.
Mówią, że większość niewolników umiera po trzech lub czterech latach na galerach, a szczęśliwcy wcześniej. Jeniec wojenny czy przyłapany na kradzieży niewolnik, mając wybór, zawsze woli pójść do kopalni bądź zostać gladiatorem, niż służyć na galerach. Ze wszystkich okrutnych kar śmierci, jakie można wymierzyć człowiekowi, niewola na galerach jest powszechnie uważana za najokrutniejszą. Śmierć w końcu przychodzi, ale najpierw z ciała człowieka wyciska się ostatnią kroplę siły, a z jego duszy cierpienie i rozpacz wykorzeniają ostatni okruch godności.
Na galerach ludzie przeistaczają się w potwory. Niektórzy kapitanowie nigdy nie zmieniają pozycji niewolników; u człowieka, który dzień po dniu, miesiąc po miesiącu wiosłuje w tym samym miejscu, zwłaszcza na górnym pomoście, po jednej stronie ciała rozwijają się olbrzymie mięśnie nie pozostające w żadnej proporcji z drugą stroną. Jednocześnie z braku słońca jego skóra blednie jak rybie podbrzusze. Gdyby taki człowiek uciekł z galery, łatwo by go rozpoznano po tych zniekształceniach. Raz widziałem w Suburze, jak oddział prywatnej straży wyciąga takiego nieszczęśnika z lupanaru, nagiego i wrzeszczącego. Eko, wówczas mały chłopiec, był przerażony jego wyglądem, a kiedy później wszystko mu wyjaśniłem, rozpłakał się.

v