wszyscy myślą, że to dno. ale na dnie tak nie wieje...

Próbowałem wymyślić,
co mógłbym mu ofiarować teraz — jakie zapewnienie, jaką nadzieję.
— Cokolwiek to warte, sercem jestem z wami — ostrożnie dobierałem słów,
niepewny, czy już nie otarłem się o zdradę. — Przysięgałem lojalność królowi
Roztropnemu. Jestem lojalny wobec księżnej Ketriken i dziedzica w jej łonie.
Widzę przed nami trudne dni, gdy księstwa nadbrzeżne muszą działać jak jed-
471
no, by się przeciwstawić wspólnemu wrogowi. Nie mamy czasu przejmować się działaniami księcia Władczego w księstwach śródlądowych. Niech jedzie do Kupieckiego Brodu. My żyjemy tutaj, tu musimy zostać i walczyć.
Własne słowa przedziwnie mnie odmieniły. Jakbym zrzucił z ramion obszerny
płaszcz, jakbym był motylem uwolnionym z kokonu. Książę Władczy zostawiał
mnie w Koziej Twierdzy, sądząc, że mnie porzuca pośród niewygód i niebezpie-
czeństwa, wraz z tymi, na których najbardziej mi zależało. Niech więc tak się
stanie. Gdy król Roztropny i księżna Ketriken dotrą bezpiecznie do gór, nie będę się dłużej obawiał księcia Władczego. Sikorka odeszła, straciłem ją na zawsze. Co takiego powiedział Brus dawno temu? „Nie możesz się z nią widywać, to prawda.
Ale jeśli cokolwiek wiem o kobietach, to wcale nie musi znaczyć, że ona nie widzi ciebie”. Niech więc zobaczy, niech się przekona, że potrafię działać, że czyny jednego człowieka mogą mieć znaczenie. Księżna Cierpliwa i Lamówka będą bezpieczniejsze pod moją opieką niż w księstwach śródlądowych jako zakładniczki
najmłodszego księcia. . . Myśli kłębiły mi się w głowie. Czy dałbym radę przejąć władzę w Koziej Twierdzy i utrzymać ją do powrotu prawowitego następcy tronu? Kto pójdzie za mną? Brus miał wyjechać. Nie mogłem liczyć na jego wpływy.
Ale przecież całe żołdactwo z księstw śródlądowych także wyjeżdżało. Zostaną
żołnierze Koziej Twierdzy. Oni będą bronić Koziej Twierdzy we własnym, dobrze
pojętym interesie. Niektórzy z nich patrzyli, jak dorastałem, inni razem ze mną uczyli się parować ciosy i władać mieczem. Gwardię osobistą księżnej Ketriken
znałem doskonałe, a starzy żołnierze, którzy nadal nosili barwy gwardii królewskiej, doskonale znali mnie. Byłem jednym z nich, zanim przysiągłem królowi.
Czy będą o tym pamiętali?
Mimo ciepła płomieni przeszedł mnie zimny dreszcz, włosy na karku mi się
zjeżyły, jak na wilku. Rozbłysła we mnie iskierka nadziei.
— Nie jestem królem. Nie jestem księciem. Jestem tylko książęcym bękartem,
ale kocham Królestwo Sześciu Księstw. Nie chcę rozlewu krwi, nie chcę konfron-
tacji. Nie mamy czasu do stracenia, nie wolno nam poświęcać na darmo ludzkiego życia. Niech książę Władczy ucieka w głąb lądu. Kiedy się tam schroni, razem ze swoimi psami, jestem wasz. I lud Księstwa Koziego, który podąży za mną.
Słowa zostały wypowiedziane, klamka zapadła.
„Zdrada! Zdrajca!” — szeptał mi w uszach głos sumienia.
W głębi serca wiedziałem, że postąpiłem właściwie. Cierń nie będzie mógł
mi nic zarzucić. Czułem w tamtej chwili, że jedynym sposobem działania dla
dobra króla Roztropnego, księcia Szczerego oraz księżnej Ketriken było wzięcie strony tych, którzy nie pójdą za księciem Władczym. Chciałem się tylko jeszcze upewnić, czy zostałem dobrze zrozumiany.
— Władco Księstwa Niedźwiedziego, chcę, by nasze królestwo, wolne od
wroga, dostało się pod władanie potomka księżnej Ketriken oraz księcia Szczere-472
go. Mówię o tym otwarcie: nie poprę innego celu. Muszę usłyszeć, że się zgadzamy.
— My także tego pragniemy. Przysięgam, Bastardzie Rycerski, synu księcia
Rycerskiego. — Ku memu przerażeniu, wziął w ręce moje dłonie i położył je sobie na czole w pradawnym geście przyrzeczenia lojalności. Nie mogłem się cofnąć,
nie mogłem go odtrącić.
„Wierność wobec księcia Szczerego — powiedziałem sobie. — Od niej się
wszystko zaczęło i ona musi pozostać najważniejsza”.
— Porozmawiam z innymi — podjął spokojnie książę Krzepki. — Przeka-
żę im twoje życzenie. Zaiste, my także nie wyglądamy rozlewu krwi. Niech psi
pomiot ucieka z wybrzeża z podkulonym ogonem. Tutaj zostaną i będą walczyć
wilki.
Włosy stanęły mi dęba.
— Weźmiemy udział w ceremonii obwołania księcia Władczego następcą tro-

v